Hierarchia wartości Pawła III. Obrazy Tycjana

Są dwa powody dla których sięgnąłem po postać papieża Pawła III: zaciekawiło mnie, dlaczego jako następca Klemensa VII nie chciał spełnić danych przez tamtego przyrzeczeń i odmówił królowi Francji praw do Parmy i Piacenzy. Zaintrygowały mnie też obrazy Tycjana przedstawiające papieża oraz jego wnuki. W jakich okolicznościach te dzieła powstawały i czy przyniosły Tycjanowi bogactwo porównywalne z fortuną Rafaela zdobytą dzięki Leonowi i Klemensowi? 15 lat pontyfikatu Pawła przypadło na okres, gdy twórczość mistrza Tycjana znajdowała się w rozkwicie a jego sława wykraczała daleko poza Wenecję. Nie powinno więc dziwić, że drogi tych osobistości się przecięły. Jednak historia ta jest dość szczególna a w jej zrozumieniu bardzo pomocne będą reprodukcje dzieł Tycjana, o którym od razu trzeba powiedzieć, że był znakomitym obserwatorem a jego umiejętność ukazania psychiki portretowanej osoby do dziś budzi podziw

Na tym portrecie Tycjan przedstawił nie dostojnego zwierzchnika Kościoła lecz ubranego w szaty papieskie człowieka. Nie jest to ani zgrzybiały starzec ani rozmodlony asceta. Z twarzy 77-letniego Pawła bije zdecydowanie i poczucie władzy, w oczach widać gotowość do działania. Pokaźna broda budzi szacunek choć przy tej brodzie można się zastanawiać, czy nie większy szacunek należy się malarzowi za umiejętność fotograficznego odmalowania trudnego szczegółu. Zresztą cały potrtet świadczy o talencie i doświadczeniu artysty. Tycjan malował go mając ponad 50 lat, wcześniej spod jego pędzla wyszło wiele portretów wybitnych osobistości, w tym cesarza Karola V.

Aleksander Farnese karierę kościelną rozpoczął w wieku 23 lat. Wcześniej co prawda zdobył wykształcenie prawnicze i miał zamiar zostać notariuszem, ale obrotna siostra Giulia, która była kochanką papieża Borgii utorowała bratu drogę do godności kardynalskiej. Kardynał Farnese zasłynął tym, że „religijną karierę traktował wyłącznie jako sposób na zdobycie bogactwa z niezliczonych parafii, biskupstw i opactw”. Znakomicie zadbał o majątki, tytuły i koligacje małżeńskie czwórki swoich dzieci. Przetrwał sześciu kolejnych papieży i rządy w Stolicy Piotrowej objął jako 66-letni starzec. Nie dokonał niczego wielkiego dla Kościoła. Podjął jakieś reformy, zwoływał Sobory i konsylia ale nie miały one większego wpływu na sytuację instytucji kościelnej obrosłej w rodzinne zależności, korupcję i inne grzechy. Protestanci szydzili, że papież sprząta stajnię Augiasza nie za pomocą twardej miotły lecz machając lisim ogonkiem. Na czas jego rządów przypadło pierwsze wydanie epokowego dzieła Kopernika, które astronom dedykował właśnie Pawłowi III. Nie wiadomo jaki był stosunek papieża do „Obrotów ciał niebieskich”, bo zdecydowanie bardziej zajmowały go obroty gotówką i dobrami ziemskimi. Po zapewnieniu dostatku dzieciom przyszedł czas na wnuki. Dla podkreślenia swojego przywiązania do wartości rodzinnych kazał się sportretować w towarzystwie wnuków.

Była w tym oczywista ostentacja, bo zgodnie z regułami Koscioła papież nie powinien mieć potomstwa. Trwała Reformacja i protestancka propaganda nie zostawiała na rzymskich hierarchach suchej nitki. Luter nazwał Pawła „epikurejską świnią”, ale to przecież nie zmieniło nic w zachowaniu papieża, który do spraw Kościoła miał „podejście praktyczne”. Nominacje kardynalskie wręczył trzem swoim wnukom, dwu potomkom kuzynów oraz najstarszemu synowi Pier Luigiemu. Najmłodszy z rodziny Farnese – Ranuccio miał 13 lat, gdy dziadek uczynił go kardynałem.

Wiadomo już, dlaczego ten papież tak brzydko obszedł się z królem francuskim. Parma miała przypaść komuś z rodziny i ten pomysł popierał cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, który był wrogiem Francji a z którym Paweł przez długi czas pozostawał w sojuszu (potem go zerwał). Najlepszym kandydatem do objęcia księstwa Parmy był wnuk Ottavio, który – jak pamiętamy z poprzedniego wpisu – musiał pojąć za żonę cesarską córkę Małgorzatę, wdowę po zasztyletowanym Aleksandrze Medicim.

Na obrazie Tycjana, widać jak Ottavio schyla się, by zgodnie z ówczesnymi wymogami pokłonić się trzykrotnie papieżowi i ucałować jego wysunięty but. Minę ma dość kwaśną, jego poza jest wręcz karykaturalna – Tycjan był mistrzem w ukazywaniu „mowy ciała” swoich modeli, więc umiejętnie podkreślił, że Ottavio „nie chce, ale musi” być pokornym wobec Ojca Świętego. Tajemniczo zachowuje się stojący za plecami papieża drugi wnuk, kardynał Aleksander. Zwrócony w kierunku malarza usiłuje skupić na sobie uwagę, jakby chciał zasugerować, że on w tej grupie jest najważniejszy i że interesy między dziadkiem a bratem są własciwie bez znaczenia, bo on niedługo przejmie ciepły tron po dziadku. Starcze ciało Pawła jest już przykurczone, policzki zapadnięte, ale żywe kupieckie oczy świadczą o wewnętrznej sile i determinacji. Trudno wyczytać z nich życzliwość, to raczej ciekawość, po co tym razem przyszedł Ottavio.

Ottavio prawdopodobnie przybył prosić o nadanie mu księstwa Parmy i Piacenzy. Dziadek papież byłby się zapewne zgodził, jednak musiał się liczyć ze zdaniem ojca Ottavia – Pier Luigiego, który zażądał tych włości dla siebie. Pier Luigi był typem spod ciemnej gwiazdy, na sumieniu miał morderstwa, gwałty na osobach obu płci oraz zbrojne najazdy na włoskie miasta i prowincje. Mimo otrzymanego w młodosci wykształcenia Pier Luigi wstąpił do armii, gdzie jego temperament i brak zasad moralnych znajdowały odpowiednie ujście. Służył jako najemnik w armii hiszpańskiej, która w 1527 roku spustoszyła Rzym, nie bacząc że wśród kardynałów – potencjalnych ofiar rzezi – jest także jego ojciec. Nie miał żadnych skrupułów – pod tym względem wyszedł daleko poza paradygmat swojej epoki, w której obowiązywało prawo silniejszego, a oszustwo zaliczano do cech pożądanych u skutecznego władcy. Niewykluczone, że takie nauki Pier Luigi pobrał od własnego ojca i niewykluczone, że świadom brutalności syna Paweł ze strachu zgodził się oddać mu Parmę. Zrobił to wbrew woli cesarza, który chętniej widziałby tam kogoś bardziej przewidywalnego.

Pier Luigi, któremu nigdy nie brakowało bogactw i zaszczytów objął władzę w Parmie w 1545 roku. Rządził tam niecałe dwa lata z właściwą sobie porywczością, nakładając na poddanych wysokie podatki i bezlitośnie karząc za przewinienia. Skończył marnie, bo zdesperowani notable, wspierani przez cesarskiego namiestnika zawiązali spisek przeciw tyranowi. Pier Luigi został zasztyletowany i powieszony na ramie okna własnego pałacu. Początkowo władzę po nim przejęli ludzie cesarza, ale po interwencji Pawła nowym księciem Parmy został Ottavio. Pokłony i całowanie papieskiego bucika opłaciły się.

Warto zwrócić uwagę, że na obrazie z wnukami papież nie ma prawej dłoni. Tycjan jej nawet nie naszkicował. Obraz pozostał niedokończony z banalnych powodów – papieżowi nagle przestało na nim zależeć i odprawiwszy artystę kazał schować płótno do piwnicy, gdzie przeleżało ponad sto lat.
Wcześniej Paweł bardzo nalegał na przyjazd Tycjana do Rzymu, bo próżność kazała mu zabiegać o portret rodzinny wykonany przez największego żyjącego mistrza. Tycjan, który nigdy wcześniej w Rzymie nie był, nie miał ochoty opuszczać rodzinnej Wenecji, choćby ze względu na wiek. Skusiła go obietnica kardynała Farnese, że w rewanżu za portrety rodziny papieskiej syn malarza, który był księdzem – dostanie się do bogatej parafii lub obejmie opactwo. Dla dobra potomka Tycjan poniósł trudy podróży, pozostawał w Rzymie przez kilka miesięcy lecz nigdy nie otrzymał wynagrodzenia. Syn natomiast trafił na jakąś zapadłą dziurę. Farnese go oszukali. Co zresztą nie wydaje się zaskakujące: patrząc na ten wybitny, choć niedokończony obraz, nie mamy wątpliwości: Tycjan, niezrównany znawca psychiki ludzkiej przedstawił tam trzech oszustów.

Tagi: , , , ,

Komentarzy 10 to “Hierarchia wartości Pawła III. Obrazy Tycjana”

  1. Laudate44 Says:

    Dla uzupełnienia: tak wygląda najokazalszy włoski pałac XVI wieku – pałac rodu Farnese w Rzymie

    pałac rodu Farnese, Rzym

    • Tetryk56 Says:

      Trochę to wnętrze podobne do fasady 😉
      A kwestia portretu przywołuje odwieczny dylemat artysty: czy pokazywać prawdę, czy to, za co zapłacą? Tycjan postawił na prawdę, zapłaty nie zyskał ale dziś jego imię zna znacznie więcej ludzi niż imię „epikurejskiej świni”.

  2. wiedźma Says:

    Obraz jest znakomity, aż nadto czytelny i ale właściwie jestem zdziwiona, że Tycjan ” tylko” nie otrzymał wynagrodzenia….. równie dobrze mogłoby mu się przytrafić coś baaardzo niemiłego.
    Ci trzej panowie Farnese namalowani są zdumiewająco….. zero majestatu, goła chytrość, przebiegłość i wzajemny brak zaufania. Niemal karykatura.

    • Laudate44 Says:

      Można przypuszczać, że byli tak w sobie zakochani, że tych psychologicznych niuansów nie dostrzegli. A Tycjan kiedy ich malował, to jeszcze nie wiedział że go oszukają. Był szczery.

      PS. Znalazłem filmik na YT, niestety z komentarzem po francusku, bo w pałacu Farnese mieści się obecnie ambasada francuska. Warto popatrzeć na wnętrza – one też coś mówią o właścicielach.
      Pałac dekorowano juz po epoce renesansu – przeważa więc manieryzm pomieszany z rzeźbami antycznymi. Później doszedł do tego okropny barok.

  3. wiedźma Says:

    Pierwsze wrażenie ? … jakbym była w muzeum watykańskim… to samo pomieszanie stylów i natłok różnych dzieł …z tą różnicą, że nie ma w tym pałacu dzikich tłumów zwiedzających na tempo….
    Mam nadzieję, ze prywatne amartamenty dyplomatów są jednak nieco skromniej zdobione. 🙂

  4. Logos Amicus Says:

    „…dzieł Tycjana, o którym od razu trzeba powiedzieć, że był znakomitym obserwatorem a jego umiejętność ukazania psychiki portretowanej osoby do dziś budzi podziw „

    I właśnie dzięki obecności tego rodzaju artyzmu w dziełach dawnych mistrzów malarstwa, warto do nich wracać – doceniając przy tym kanony sztuki, jakie wówczas funkcjonowały.

    No i kolejny (słowny) portret papieża tamtych czasów, świadczący o zupełnym oderwaniu się Kościoła Katolickiego od wartości jakie wprowadził do naszego świata Chrystus (lub – jak kto woli – jakie usiłowano wprowadzić weń, wykorzystując do tego – symbolicznie – postać Chrystusa).
    Trudno uwierzyć, że w tej samej instytucji religijnej, miejsce podobnych „pawłów III” czy „borgiów” zajął człowiek tego formatu (i dobroci), co Jan Paweł II.

    Pozdrawiam

  5. Kartka z podróży Says:

    Laudate, a nie sądzisz, że Tycjan puszystą brodę namalował tak starannie Pawłowi by uwypuklić na jej tle te głęboko osadzone i zdecydowane oczy? Właściwie ten portret to są tylko oczy – wszystko jest im podporządkowane. Wszystko w tych oczach jest. To maestria, geniusz portrecisty. A zarazem to nie dobroduszne monidła ktorymi raczy nas współczesna cywilizacja.
    Pozdrawiam

    • laudate44 Says:

      Witaj Kartku,
      Z brodą Pawła hmm… nawet jeśli Tycjan chciał tę jasną puszystą brodę przeciwstawic ciemnym błyszczącycm oczom – to obiektywnie rzecz biorąc, nie miał wyboru skoro ta broda tam była. Z pewnością oczy mówią najwięcej o dziadku Farnese. Mam nawet wrażenie, że on nie zwraca uwagi na malującego Tycjana tylko pogrąża się w swoich kalkulacjach politycznych lub finansowych. A Tycjan ten pracujący umysł po mistrzowsku pokazał. Broda to „tylko” dodatek estetyczny 🙂

      Pozdrawiam, mam nadzieję, że lektura pomogła ci w relaksowaniu się po pracy

  6. Wenecjanie w NG | Laudate Says:

    […] były wreszcie niezrównane w ukazywaniu psychologicznej prawdy portrety Tycjana. O jednym z nich opowiadałem kiedyś przy okazji cyklu z papieżami. Drugi chcę pokazać teraz, bo ilekroć przechodziłem obok […]

Dodaj komentarz