Sieneńskie zwierzęta

Zacząć od wilczycy czy od jaszczurki?
Chronologia wskazywałaby na jaszczurkę, bo to ją dostrzegłem podczas pierwszego porannego spaceru po Sienie, jeszcze zanim przekonałem się, jak wiele zwierzęcych wizerunków kryje się wśród murów miasta.

_MG_4703

Jednak pierwszeństwo należy się wilczycy karmiącej parę ludzkich niemowląt, bo ona jest najważniejszym z sieneńskich zwierząt. Według legendy Sienę założyli synowie Remusa uciekający przed drugim z rzymskich bliźniaków – Remulusem. La Lupa, bo tak brzmi włoska nazwa Wilczycy – ma swoje miejsce w herbie miasta, ponadto odlana w brązie, rzeźbiona i malowana zdobi ważniejsze punkty w miejskiej topografii, nie wyłączając Piazza del Campo i schodów katedry.

Siena (20) Zwierząt, niekoniecznie żywych i realnych jest w Sienie zadziwiająco dużo, a jednym, być może najważniejszym tego powodem jest wierność tradycjom średniowiecznym. Mam oczywiście na myśli istnienie contrad, z którymi obywatele identyfikują się bardziej niż z wyznawaną religią. Ile contrad, tyle zwierząt. Dlaczego znakami contrad nie zostały rośliny? Prawdopodobnie dlatego, że zwierzęta łatwiej obdarzyć pożądanymi cechami. Symbole, jak wiadomo, służą do pokazania i wzmocnienia pewnych właściwości, są skrótową informacją o charakterze danej postaci czy, jak w tym przypadku, wspólnoty. Podczas przechadzki ulicami Sieny bez trudu można rozpoznać jaki teren należy do jakiej contrady. Informuja o tym liczne flagi i rzeźby przedstawiające na przykład Nosorożca, Ślimaka, Żyrafę, Gęś itd. Nawet jeśli nazwa contrady nie oznacza bezpośrednio nazwy zwierzęcia (np. Fala, Las lub Wieża) graficznym jej symbolem będzie zwierzę lub ptak (jedynym wyjątkiem jest Muszla). Dlatego Falę reprezentuje radosny delfin, Las nosorożec, a Wieżę umieszczono na grzbiecie słonia. W Wikipedii można znaleźć pozostałe nazwy contrad

IMG_5017

W zoologicznej wyliczance nie może oczywiście zabraknąć koni biorących udział w Palio. Pomijając bibeloty sprzedawane na straganach, widziałem w Sienie tylko jedną rzeźbę przedstawiającą konia. Stała w zakurzonym wnętrzu nieczynnego sklepu z antykami, tak więc można przyjąć, że w przestrzeni publicznej od sztucznych koni bardziej ceni się te prawdziwe. One darzone są zdecydowanie nabożnym szacunkiem a fanatyzm contradaios (członków contrad) doprowadził do tego, że wierzchowce biorące udział w wyścigu, na dzień przed gonitwą wprowadza się do kościoła po specjalne błogosławieństwo. Nie wiadomo, kiedy ta tradycja się narodziła, czy jest równie stara jak samo Palio, po raz pierwszy wspomniane w zapiskach z 1283 roku.

Jednak chyba najbardziej intrygujące są wizerunki zwierząt umieszczone wśród ornamentów fasady sieneńskiej katedry. Już o niej pisałem , ale nie szkodzi powtórzyć:

Cała fasada sieneńskiej katedry to uporządkowany zbiór detali: u podstawy bonia, troje wielkich drzwi frontowych, las kolumn wciśniętych w trzy portale. Nad nimi łuki, gzymsy, nisze, wykusze, półkolumny, loggie, tympanony, frezy, zwieńczenia, wybrzuszenia, rozety, akanty, figury apostołów, figury świętych pańskich, lwów, smoków, koni i skrzydlatych krówek. Jeszcze wyżej antefiksy, gargulce i wieżyczki; pomiędzy tym wszystkim różowy marmur, zielony marmur, czarny marmur, złocenia, malowidła, rzeźbione liście, bluszcze i mozaiki.

_MG_4904

Właśnie te lwy, smoki, gargulce, orły i skrzydlate krówki przyciągnęły moją uwagę. Czym tłumaczyć ich obecność w towarzystwie gotyckich świętych? Muszą to być jakieś symbole, ale co o nich wiemy? Pomocne w odpowiedzi może być przypomnienie, kiedy powstawała katedra i kiedy ukończono prace nad fasadą. Była to druga połowa czternastego wieku, prawdopodobnie rok 1370. W tamtych latach wielka popularnością cieszyły się bestiariusze, czyli ilustrowane przewodniki po średniowiecznej symbolice zwierzęcej. Nie mam pewności, czy to jest właściwy trop poszukiwań, tym bardziej, że poczciwa skrzydlata krówka wcale bestii nie przypomina. Jednak próbując zrozumieć motywy kierujące średniowiecznymi projektantami, nie można pomijać ówczesnego kontekstu, w którym niesłychanie ważna była właśnie symbolika.

_MG_4890

Ponieważ autorzy bestiariuszy opierali swoją wiedzę na zapiskach starożytnych oraz własnej fantazji, opisy pokazywanych zwierząt nie miały nic wspólnego z rzetelnością naukową, prawdopodobnie nie nikt nie widział potrzeby oddzielenia faktów od zmyśleń. Tym bardziej, że bestiariusze nie służyły popularyzacji wiedzy zoologicznej, lecz były pretekstem do rozważań dydaktycznych. Odzwierciedlały powszechną wiarę, że świat jest stworzony przez rozumnego Boga, zatem każde żyjące stworzenie ma specjalne znaczenie. Zadaniem zaś i obowiązkiem wiernych było to znaczenie odczytać. Podobno w wiekach trzynastym i czternastym (nie tylko w Italii) bestiariusze były lekturą równie popularną jak teksty Starego i Nowego Testamentu. Byłoby to całkiem zrozumiałe: dla niepiśmiennych mas teksty biblijne musiały być zbyt skomplikowane, natomiast prosta, objaśniana przez kaznodziejów symbolika bestiariuszy pozwalała łatwiej zrozumieć prawdy wiary.

_MG_4899

Pelikan, który jak wierzono, rozrywa sobie dziobem skórę na piersi, żeby krwią karmić pisklęta, miał być żelaznym dowodem na poświęcenie się Jezusa, który, jak utrzymują Chrześcijanie, zmarł po to, żeby inni, spożywając jego symboliczną krew mogli osiągnąć życie wieczne.

Również panterę uznawano za symbol Jezusa. Przypisywano jej właściwość, która mieszkańców brudnych średniowiecznych miast a także wieśniaków żyjących w jednej izbie z prosiakami, kurami i krowami musiała przekonać o boskim powinowactwie pantery. Czarny lśniący kot miał bowiem wydzielać miłą woń z pyska, która to woń miała przyciągać pozostałe zwierzęta, z wyjątkiem smoka, (smok – symbol diabelskich mocy, a w pojęciu autorów bestiariusza samiec żmii symbolizującej zło).

Na miniaturach w średniowiecznych kodeksach pantera pojawia się w towarzystwie jelenia, który był wrogiem diabła i tak jak pantera miał zdolność wydzielania bardzo miłej woni z pyska. W naturze służyło to zwabianiu potencjalnych ofiar, ale w porządku symbolicznym liczył się głównie sens pozytywny. Panterę przyrównywano do Chrystusa (ewentualnie kaznodziei), który słodkim głosem przyciąga do siebie ludzi. Z kolei jeleń był symbolem prawego chrześcijanina, który idąc za Chrystusem odrzuca diabelskie pokusy, potrafi też rączo uciec przed myśliwymi, czyli złymi duchami.

Z kolei symbol lwa mógł być odczytywany dwojako: jako król zwierząt i pradawny symbol Słońca jest figurą samego Chrystusa, obdarzonego boską naturą ukrytą w ludzkim ciele. Jednocześnie lew bywał symbolem diabła, ponieważ zgodnie z biblijnym cytatem diabeł „jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć”.

IMG_4781

Równie niejednoznaczna jest postać gryfa, którego od starożytności wyobrażano sobie jako połączenie szlachetnego lwa i drapieżnego orła. Obu tym zwierzętom przypisywane są atrybuty królewskie, dlatego w wielu kulturach gryf uważany był za władcę wszystkich stworzeń i jednocześnie strażnika praw boskich.
Pojawia się w Boskiej komedii Dantego.

Pośrodku, między Czterema Zwierzęty,
Wóz tryumfalny dwukólny pomykał,
Do szyi Gryfa misternie przypięty.
Gryf po trzy smugi skrzydłami przenikał,
Sam zaś pod nimi brał miejsce środkowe:
Do nieba sięgał, ale barw nie tykał.
Cudny twór złotą miał szyję i głowę,
A reszta ciała była barwy mlecznej,
Z którą się zlały barwy purpurowe.

Gryf uczestniczy w procesji, na którą poeta natknie się podczas zwiedzania czyśćca u boku Wergiliusza. Władcze zwierzę ciągnie wóz, będący symbolem Kościoła. Symbolika obejmuje także kolory: złota głowa i szyja gryfa oznaczają naturę boską Chrystusa, reszta ciała barwy mlecznej – naturę ludzką, natomiast purpura – krew przelaną na krzyżu.

W średniowieczu wierzono, iż szponem gryfa można leczyć ślepotę. Handlarze cudownościami sprzedawali naczynia wykonane z gryfich pazurów (produkowane z rogów antylop) oraz jaja strusie reklamowane jako jaja gryfów.

Ludzie średniowiecza prawdopodobnie nie dzielili zwierząt na realne i zmyślone. Co prawda nie mogli znać ich z naocznej obserwacji, wierzyli jednak, że bazyliszki, mantykory, smoki i strzygi mogą z powodzeniem żyć gdzieś indziej, za górami i morzami. Tak jak wielbłądy, lwy i żyrafy przywożone czasem z lądu afrykańskiego. Mimo całego ograniczenia nasi miediewalni przodkowie musieli zdawać sobie sprawę z ogromu świata niepoznanego. Tym łatwiej było im zaakceptować istnienie stworzeń innych niż te znane z okolicznych lasów, pól i zagród. Skoro gryfy, smoki i skrzydlate krowy istniały w ludzkiej wyobraźni a dzięki artystom uzyskiwały realne kształty – zaistniały naprawdę. Podszyta tęsknotą do grozy i egzotyki wiara ludzi średniowiecza w lecznicze właściwości pazurów bazyliszka i „bardzo miłą woń z pyska pantery” brała się z niewiedzy. W dwunastym, trzynastym i czternastym wieku nie było wielkich szans na naukową weryfikację.

_MG_4891

Zresztą, współczesne obserwacje wskazują, że po 650 latach jakie minęły od umieszczenia skrzydlatych krówek na fasadzie sieneńskiej katedry, zapotrzebowanie na obcowanie z mitologicznymi bytami tylko nieznacznie zmalało. Popularność religii oraz powieści i filmów z gatunku fantasy zdaje się potwierdzać potrzebę wiary w bajki, mimo, że obecnie istnieją niebotycznie większe niż w średniowieczu możliwości poznawania rzeczywistości od strony naukowej.

Nasze pokolenie nadal z trudem stawia stwierdzenia nauki ponad zabobony i nachalną propagandę. Potwierdzeniem tęsknot za światem mitów, jest zadziwiająca atrakcyjność gier komputerowych. Potyczki wirtualnych bohaterów (często wzorowanych na postaciach z bestiariusza) zawładnęły umysłami milionów ludzi na świecie. Można się pokusić o tezę, że dla użytkowników gier wirtualny Wiedźmin, Skyrim lub Thor są nie mniej realni niż dla ludzi barbarzyńskiej epoki realne były zębate monstra ze średniowiecznych rycin. Jeśli tak, to nie mamy powodu do zadzierania nosa. Jako populacja niewiele różnimy się od nabywców sproszkowanych smoczych zębów mających leczyć bóle zębów, katar i bezpłodność.

Jeszcze bardziej fascynujące ( i zatrważające) jest to, że całkiem spora grupa dorosłych (?) Polaków zupełnie dobrowolnie wyrzekła się posiłkowania się wiedzą i budowania opinii w oparciu o racjonalne przesłanki, wybierając w zamian łatwą wiarę w światowy spisek, sztuczną mgłę i ozdrowieńcze możliwości afrykańskiego misjonarza. Nie wiem, chociaż się domyślam, na jakiem bestiariuszu ci ludzie się edukowali i KTO jest jego wydawcą.

Siena (17)

Wymieniona na początku, pokazana jako ostatnia – jaszczurka. Ale kto wie, może to młody bazyliszek? Bądźcie czujni!

Tagi: , , , , ,

Komentarzy 11 to “Sieneńskie zwierzęta”

  1. D. Says:

    Świetne obserwacje! Faktycznie w architekturze pojawia się wiele podobizn zwierząt. Mnie najbardziej zachwyciły katedralne rzygacze w Quito i ciekawostka po lewej stronie katedry maszkarony (każdy inny) przedstawiają zwierzęta żyjące na Galapagospn, a po prawej z okolic Amazonki.
    A potrzeba wiary w bajki, jak to trafnie ująłeś to druga strona naszej natury. Wyobrażnia i marzenia „trzymają nas przy życiu”.
    Pozdrawiam
    D.

    • laudate44 Says:

      O, miałaś okazję oglądać bestiariusz w wydaniu południowo-amerykańskim! Gratuluję! Czasami rzygacze stanowią najciekawszy element w architekturze budynku. Albo przynajmniej najbardziej intrygujący. Pozdrawiam

  2. Tetryk56 Says:

    Fascynująca jest koncepcja mięsożercy, nieznającego produktów firmy Colgate, zionącego „miłą wonią z paszczy”! A jeszcze dziwniejszym dla mnie jest – po uznaniu realności takiego bytu – nie uznanie tego za diabelską sztuczkę! 😉
    Do ostatniego zdjęcia – dobrze, że fotografowałeś, a nie patrzyłeś wprost. Bo gdyby to jednak BYŁ bazyliszek…

    • laudate44 Says:

      Chcesz powiedzieć, że …gdyby to był bazyliszek, to już bym nie żył? Oj, naiwny człowieku! 🙂

      Wierzę w Świdronie, Znikomki , Dusiołki i Śniogrobki, te o których pisał pan Leśmian, bo skoro pisał, to znaczy, że je widział, prawda?
      A nawet, jeśli ich nie widział, to bardzo urocze z jego strony, że je do życia powołał. Obecność bytów całkowicie zmyślonych czyni nasz świat bogatszym. Czujemy się mniej samotni w tej kosmicznej pustce. Dlatego, jeśli przeciwnicy ateizmu powiadają, że „w coś trzeba wierzyć”, to ja się całkowicie zgadzam i jako przykład podaję swoją wiarę w Dusiołki, Znikomki i FSM. (dzisiaj akurat piątek!)
      Sądzę, że potrzeba wiary jest faktem antropologicznym i wynika z tego, że człowiek ma samoświadomość. Z tym, że jedni tę potrzebę odczuwają bardziej, inni mniej. Więc generalnie nie ma się o co spierać, nawet nie powiem, że bajki są dla dzieci. Bo jak winić tych którzy nie wydorośleli?
      Miłego weekendu z pastą Colgate!

  3. Wiedźma Says:

    To się zgadza, ja bardzo lubię fantasy…… pełne magii i dziwnych zwierząt ! Może i sieneńczycy tacy byli? A obecność ” braci mniejszych” jest miła i konieczna, nawet na frontonie katedry 🙂

    • Wiedźma Says:

      Przyszło mi do głowy…. że ” ideologia gender” ma coś wspólnego z polowaniem na czarownice…. zawsze ktoś musi być zagrażający niewinnym sukienkowym.

      • laudate44 Says:

        Wtedy i teraz chodziło o kobiety. To ich – a raczej to Was – boi się sukienkowy patriarchat samozwańczych władców świata.

      • laudate44 Says:

        Zapraszam – jest nowy tekst (dla wytrwałych…) 🙂

Dodaj komentarz