Leniwa niedziela

Jeszcze tydzień temu paradowałem po dolnośląskich rubieżach w koszulce z krótkim rękawem i mrużyłem oczy od słońca a tu nagle taka zmiana. Chociaż obecne zimno, słota i śnieg mnie osobiście nie dotyka, bo przezornie odleciałem do cieplejszego kraju, to ten stan pogodowy wydaje mi się wysoce niezasłużony i niesprawiedliwy. W przypływie empatii, moszcząc się wygodnie przed komputerem, uznałem, że fajnie byłoby napisać coś sympatycznego, jakiś finezyjny tekst o interesujących ludziach a jeśli bym takich nie umiał sobie przypomnieć, to chociaż o jednym człowieku. Też interesującym.

Pomyślałem, jak dobrze byłoby napisać tekst, który zatrzymałby Was przy komputerach na dłużej a tym samym dał sposobność ogrzania się na ciele i na duszy. Na pomyśleniu się jednak skończyło, bo to czego wam (serdecznie) życzę, najpierw sam wprowadziłem w czyn i zrobiła się leniwa niedziela.

W błogi nastrój wprowadził mnie Mariusz Szczygieł i jego książka „Zrób sobie raj”. Tytuł niemal apropos wcześniejszej krzątaniny, której efektem jest ciepły koc na kolanach, herbata z sokiem i otwarty komputer. Ale trzymajmy się Szczygła: czytałem wspomnianą książkę prawie rok temu, ale to było w podróży, książka była pożyczona, wiele wątków zapomniałem. A co to za raj, jeśli się go nie ma na stałe i co to za poradnik, jeśli zapominamy zawarte w nim rady? Nabyłem więc audiobook i rozparty wygodnie w fotelu, nie narażając oczu na zmęczenie napawałem się opowieściami o Czechach i Czeszkach, bo cała książka poświęcona jest ludziom, z którymi spotykał się autor. Lubię czytać jego pełne humoru reportaże, szczególnie te z ostatnich lat, dotyczące kraju, do którego również mam sentyment. Ale słuchanie pana Szczygła czytającego własne teksty to podwójna przyjemność.

Przyjemność nie wiadomo czemu idzie w parze z lenistwem. Dlatego nie przytoczę żadnej z anegdot, którymi obficie raczy nas autor, nie opiszę, na czym polega fenomen pisarstwa Szczygła i co powoduje, że tak chętnie sięgam po jego kolejne teksty. To, że obaj urodziliśmy się w tym samym mieście nie ma raczej wpływu na ocenę jego twórczości, europejska nagroda za „Gottland” jest wystarczającym potwierdzeniem, że Mariusz Szczygieł czy go ktoś lubi czy nie, wszedł do grona pisarzy wybitnych. Z powodu własnego lenistwa nie będę rozwodził się nad tym, co podobało mi się w Czechach i u Czechów. Zamiast słów – pokrzepiający obrazek z Pragi.

Fotografię wykonałem jesienią 2005 roku, gdy w Europie trwała moda na wystawianie na ulice miast malowanych zwierząt. W tym samym czasie w dublińskim centrum handlowym stała krowa całkiem przezroczysta wykonana ze szklanych kulek i sopelków. Artysta rzeźbiarz musiał mieć znajomości w fabryce żyrandoli. W Pradze widziałem jeszcze krowę nadzianą na wielki rożen stojący w sieni restauracji. Oczywiście krowa była sztuczna i pomalowana w fantazyjne wzorki ale dla mnie był to widok nieszczególny. Wolałem zadzierać głowę w kieunku barokowych rzeźb na fasadach kościołów, a jeśli jakaś figurka znajdowała się dość nisko, robiłem jej zdjęcie portretowe.


Urodziwa pani jest nieco smutna, bo ją w twarz łaskocze pajęczyna. W dodatku obok tłumy turystów suną leniwie na Most Karola, kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się wejście do baru z dyskoteką, a ona stoi i stoi. Tylko pająk dotrzymuje jej towarzystwa.

Jeszcze słówko o reportażach: akurat ukazał sie 1000 numer Dużego Formatu czyli Magazynu GW, którego Mariusz Szczygieł od początku jest stałym autorem. Z tej okazji udzielił wywiadu, w który opowiada o swojej pracy. Robi to jak zwykle lekko i dowcipnie, polecam lekturę na leniwą niedzielę.
http://natemat.pl/36821,mariusz-szczygiel-w-slangu-reporterskim-mamy-takie-okreslenie-mi-do-tego-nie-staje-wywiad

Natomiast jeśli ktoś nie ma do Czech sentymentu a ponad literaturę i reportaż przedkłada malarstwo może się zadowolić podziwianiem obrazu Rafaela – „Madonna ze szczygłem.”
Nie jest to TEN Szczygieł ale zawsze jakiś jest i w dodatku w garści. Zatem słuchając, czytając lub ogladając – zrób sobie udaną niedzielę. Ze Szczygłem!

Tagi: , ,

Komentarzy 18 to “Leniwa niedziela”

  1. tetryk56 Says:

    Szczygła nie czytałem, w Pradze nie byłem, choć z wielu stron płyną słowa zachęty. Może faktycznie trzeba by o tym pomyśleć? Idea „zrobienia sobie raju” – to brzmi pociągająco 😉

    • laudate44 Says:

      O, Tetryku! Jakże Ci zazdroszczę!
      Tak wiele przyjemności przed Tobą! 🙂 Pozostaje tylko wybrać kolejność. Czy najpierw lektura, potem wizyta czy na odwrót?
      Pozdrawiam

  2. wiedźma Says:

    Przeczytałam wywiad z Mariuszem Szczygłem i chciałabym podkreslić jedno zdanie ” Bycie człowiekiem oznacza interesowanie się innymi ludźmi”. A … i zobaczyłam inną, nietelwizyjną twarz Szczygła.
    W kwestii czytania książki Szczygła i zwiedzaniaPragi … mogłabym podać rękę Tetrykowi. Ja naprawdę nie wiem dlaczego jeszcze nie byłam w Pradze, choc to nie jest wcale skomplikowane….. 🙂
    Niedziela jest rzeczywiście leniwa….. i dobrze mi tak

    • laudate44 Says:

      Jak Ci dobrze, to dobrze. 🙂
      A ja już kiedyś pisałem o nagrodzie dla Szczygła i o tym, skąd się bierze moja sympatia do Czechów.

      Nagroda dla Mariusza Szczygła


      W tamtym tekście nawet przytoczyłem anegdotę, bo wtedy (grudzień 2009) nie byłem tak leniwy jak dziś 🙂
      Pozdrawiam

      • wiedźma Says:

        Chyba mnie jeszcze wtedy nie było tutaj ? Szalenie sympatyczny tekst o panu Szczygle i z całą pewnością poszukam ” Gottlandu”.
        A do Pragi też pojadę, bo mam z tego powodu pewien dyskomfort….. tak blisko a tak daleko 😦
        Pozdrawiam takoż. 🙂

      • laudate44 Says:

        Do Pragi warto, bo i widoki ładne i jedzenie znajome i piwo dobre, jeśli ktoś lubi. Poza tym język czeski – jakiż on uroczy. Gdy pierwszy raz znalazłem się w Pradze, miałem wrażenie że znalazłem się na planie filmu o księżniczce Arabeli i Rumburaku. Brakowało mi jeszcze Krecika…
        Praga latem przeżywa najazd turystów, trzeba jechać wcześniej… 🙂

  3. Hermenegilda K. Says:

    Noo, ten szczygieł jak Panu świetnie wiadomo jest symbolem Ofiary czyli Odkupienia, po uprzednim Wcieleniu. Pozdrowienie niedzielne

    • laudate44 Says:

      Dziękuję za odwiedziny i komentarz.
      Wklejając obrazek Rafaela, wcale nie myślałem o tej głebokiej symbolice . Zresztą w kontekście czeskiego humoru i specyficznego dla nich podejścia do spraw religii – znanego mi m.in. dzięki pisarstwu Hrabala i Szczygła – podejmowanie tematu Wcielenia i Odkupienia mogłoby prowadzić do zaskakujących skojarzeń i wniosków zgoła świętokradczych.
      U mnie o to łatwo, ale zostawię sobie tę przyjemność na inną okazję, na inną niedzielę.
      Pozdrawiam

  4. Mariusz Szczygieł Says:

    Kłaniam się.
    Bardzo dziękuję za dobre słowo o mojej książce,choć najbardziej zawsze kocham najmłodsze dziecko, więc teraz padło na „Laskę nebeską”.
    Bardzo miły tekst Laudate powoduje, że dzień mogę uznać za udany 🙂
    Obawiam się jednego, że moje spojrzenie na Czechy stanie się jakimś obowiązującym spojrzeniem, a ono jest subiektywne i moje. Uczciwe (tzn. nic nie zmyślam), ale subiektywne.
    Co do audiobooka, moja najbliższa współpracownica mówi, że „Raj” czytam za szybko, że właściwe tempo mam dopiero w audiobooku „Laska nebeska”. Może rzeczywiście, nie jestem aktorem. Lubię czytać na głos po prostu… 🙂
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników bloga. Szcz.

    • laudate44 Says:

      „Tramwaj jechał wzdłuż Wełtawy a blondynce na głębokim dekolcie podskakiwał duży krzyż…” – wcale nie za szybko Pan czyta 🙂 Akurat słuchałem tej frazy, gdy pojawił się pański komentarz tutaj. 🙂
      O spojrzenie na Czechy, które miałoby być obowiązujące bym się nie obawiał, zresztą w „Zrób sobie raj” opisuje Pan Czechów od tak różnych stron i przypina im takie łatki, że każdy myślący czytelnik moze sobie własną opinię wyrobić albo… wiedziony ciekawością pojechać do Czech i osobiście się przekonać. Natomiast niemyślącymi czytelnikami chyba nie warto się przejmować. Moda się pojawia i przemija (tak jak moda na Gruzję BTW)
      Pozdrawiam
      PS „Laskę nebeską” już czytałem na papierze, ale pokuszę się o wersję audio, żeby Panu było przyjemnie 🙂

  5. Hipokrytes Says:

    „Gottland” jest świetny, „Zrób sobie raj” już mnie tak nie zachwyciło. W czeskich reportażach Mariusza Szczygła jest tyle smutku i gorzkich nut, że ta czechofilia, która nie jest przecież wyłącznie deklaratywna musi się brać z tęsknoty za roztopieniem własnej tożsamości w jakimś wspólnym europejskim tyglu. Zupełnie tej tęsknoty nie podzielam.

  6. wiedźma Says:

    Czytam reportaże m. Szczygła, ale zaglądam tutaj z nadzieją 🙂

    • laudate44 Says:

      Aluzję pojąłem! Ale święto było dziś tylko u was, ja normalnie pracuję. Poza tym za dużo było trotylu w powietrzu, rozproszyły mnie te odgłosy zbiorowego szaleństwa dochodzace z PL. Dopadło mnie też zmęczenie jesienne. każdego czasem dopada. Ale zbliża się weekend, odkurzę zeszyt z notatkami i coś z niego wyłowię. Wędki w dłoń! 🙂

      PS. Za to wczoraj u nas świętowano Halloween. Pisałem o tym zjawisku rok temu.

      Halloween nareszcie!

      • wiedźma Says:

        Ciekawie, jak zawsze, to napisałeś …. miło było odświeżyć pamięć 🙂

  7. Bryliant Says:

    Jestem Wrocławianką – dla nas do Pragi jest bliżej niż do Warszawy (i droga też lepsza). Praga do w naszej świadomości ‚nasze’ miasto. Jeździ się na weekendy. Polecam.

    • laudate44 Says:

      Ha, Wrocławianko, każdy kij ma dwa końce. Bliskość Pragi parę razy spowodowała, że zamiast lecieć do Wrocławia (docelowa stacja to Zagłebie Miedziowe) pokusiłem się o krótką wizytę w Pradze. Ciut dalej ale za to jakie atrakcje! 🙂 Czy we Wrocławiu można kupić parek w rohliku albo domaci bramborak? 🙂

  8. Eva70 Says:

    W Pradze byłam tylko jeden, jedyny raz, ale za to w kwietniu 1968 r. Napisałam „za to”, bo przyjechałam z „marcowej” Warszawy, na dodatek z Państwowego Wydawnictwa Naukowego, które stanowiło niejako epicentrum „marcowych wydarzeń” i nikt nie miał głowy do wyjazdów „na wymianę”, toteż jedynie dlatego załapałam się ja, niedawno zatrudniona. Praga była wprawdzie rozkopana, bo budowało się metro, ale i tak piękna, słoneczna, ożywiona, ludzie roześmiani. Przeżyłam tam coś, co mogę porównać do sierpnia 1980 r. Świetna prasa, której trochę udało mi się przywieźć do kraju, mieszkałam w prywatnej kwaterze (w hotelach nie było miejsc) u bardzo serdecznych i miłych prażan. Gościłam w Wydawnictwie Czechosłowackiej Akademii Nauk, poznałam mnóstwo ciekawych, sympatycznych ludzi, z niektórymi z nich się nawet zaprzyjaźniłam i latami korespondowałam, wysyłałam im zaproszenia, kiedy chcieli spędzić urlop nad Bałtykiem. Po jednym z takich pobytów nad naszym morzem, przerażeni pustymi półkami w naszych sklepach, przysłali mi paczkę żywnościową. Myślałam, że na emeryturze będę sobie czasami jeździła do Pragi, ale niestety, jak się okazało, tego pragnienia spełnić nie mogę. Dodąd jednak uważam, że ten tydzień w Pradze to był jeden z piękniejszych tygodni w moim dość już długim życiu. Dzięki Laudate za ten post, z którego dowiedziałam się też, że również Tobie język czeski się podoba, a mnie dodatkowo wzrusza to, że jest bardzo podobny do staropolszczyzny. Przy okazji p. Mariuszowi Szczygłowi serdecznie dziękuję za wszystko co pisze.

    • laudate44 Says:

      Dziękuję Evo za komentarz. Słówko „za to” jest w pełniu uzasadnione – to musiał być ciekawy czas fermentu intelektualnego i, jak piszesz, znakomicie z niego skorzystałaś.
      Uściślę tylko, że nie tylko język czeski mi się podoba 🙂 i nie tylko piwo Staropramen lub Pilsner, które także tutaj chętnie spożywam.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz