O Miłoszu

Mamy Rok Miłosza, bo minęła setna rocznica jego urodzin, różni ludzie piszą o Miłoszu. Piszą, bo go znali osobiście, czytali jego wiersze, powieści i eseje; bo zajmują się zawodowo literaturą albo pociaga ich filozofia oraz rozważania typu „co by było gdyby…” Jak wiadomo, takim rozważaniom chętnie oddawał się sam Miłosz. Początkowo hobbystycznie, później zawodowo. Jego poezja często bywa porównywaniem świata zastanego z alternatywnym.

Pieski szczekają na księżyc makowy
I nigdy jeszcze tym makowym psom,
Że jest świat większy, nie przyszło do głowy.

Na sugestię znajomej, aby coś napisać o Miłoszu początkowo wzruszyłem ramionami: a co ja wiem o Miłoszu, żeby głos zabierać? Życiorys z Wikipedii mogę przepisać, mogę wspomnieć skromnie, że „też czytałem”, ale co ponadto? Tak się jakoś złożyło, że nie zostałem profesorem literatury w Krakowie, prywatnie z Miłoszem się nie spotkałem, żadnej więc anegdoty nie przytoczę. Co prawda mój przyjaciel Jacek Podsiadło jadł z Miłoszem raz obiad, ja zaś z Jackiem obiady często jadałem, więc za sprawą tej nieco naciaganej, ponad-stołowej transmisji jakiś promil splendoru na mnie spada. Bo czy ktoś z Waszych przyjaciół jadł choćby precelka w obecności Miłosza, co?

Może nie uwierzycie, bo sam z trudem w to wierzę, ale byłem kiedyś w wieku, gdy zachałannie czyta się książki i odkrywa świat. Nie ten materialny lecz abstrakcyjny, schowany w świecie pojęć i mitów. Miłosz pomagał mi odkrywać ten ciut lepszy świat archetypów i potężnych mocy duchowych – może go nawet przereklamował. Miałem wtedy jednak pewność, że on wie najlepiej. Wpadałem oczywiście w pułapki, bo co w młodości brałem na serio, dziś odczytuję jako kpinę z takich naiwniaków jak ja. Czy byłbym dziś w stanie uwierzyć w ludzki rozum „piękny i niezwyciężony”? Po tym wszystkim co obserwowałem w Polsce choćby przez ostatnie 6 lat?

Piękny jest ludzki rozum i niezwyciężony.
Ani krata, ni drut, ni oddanie książek na przemiał,
Ani wyrok banicji nie mogą nic przeciw niemu.
On ustanawia w języku powszechne idee
I prowadzi nam rękę, więc piszemy z wielkiej litery
Prawda i Sprawiedliwość, a z małej kłamstwo i krzywda.
On ponadto to, co jest, wynosi, co być powinno,
Nieprzyjaciel rozpaczy, przyjaciel nadzei.
On nie zna Żyda ni Greka, niewolnika ni pana,
W zarząd oddając nam wspólne gospodarstwo świata.
On z plugawego zgiełku dręczonych wyrazów
Ocala zdania surowe i jasne (…)

Wiersz nie na darmo nosi tytuł "Zaklęcie" – wizjoner Miłosz wyśnił sobie idealny świat i wcale tego nie krył, tylko ja tej przewrotności wówczas nie zauważyłem. Sądziłem, że dostojny opis dotyczy stanu faktycznego, który zauważę, gdy zmądrzeję… Święta naiwności!
Ale kto wie, może to lepiej, że odczytałem "Zaklęcie" jak katechizm prawd objawionych i nie popadłem w przedwczesne zgorzknienie? Co by było gdybym u progu dorosłości uznał, że rozum ludzki to siedlisko takiego plugastwa, że oko nie widziało, ucho nie słyszało? Czy życie byłoby ciekawsze, gdybym już wtedy był tak zgorzkniały jak jestem teraz? (Zauważyliście: gdybanie nawet nieźle mi idzie! Może powinienem gdybać zawodowo? ) Albo gdybym wcale na poezję Miłosza uwagi nie zwrócił? Co by to było, o rety?

Czasy były dziwne i horyzonty myślowe różne. Pierwszy raz usłyszałem o Miłoszu w roku 1980, kiedy otrzymał nagrodę Nobla. Jakoś w tym czasie moja koleżanka poszła w odwiedziny do nowo poznanego chłopaka, który bardzo chciał zostać jej narzeczonym. W trakcie herbaty w pokoju stołowym, gdy obejrzała już wszystkie makatki, poduszki i pluszaki na wysokim oparciu wersalki i gdy zrobiło się zdecydowanie drętwo, poprosiła by pokazał jej półkę z książkami. Książki nieraz ratowały sytuację pozwalając znaleźć awaryjny temat do rózmów o czymś zamiast zwyczajowych rozmów o niczym. Jednak książek w jego domu rodzinnym nie było. Przyszły niedoszły narzeczony zrobił zdziwioną minę, po czym gdzieś spod słoików z kompotem wygrzebał poradnik "Jak naprawić samochód Fiat 125p". Koleżanka nie dopiła herbaty, wyszła szukać innego kandydata na narzeczonego. Spotkałem ją kilka lat później, gdy skończyła studia. Rozmawialiśmy o Miłoszu, stwierdziła, że jego wiersze są takie "trawiaste". Że niby wywołują wizje jak po paleniu trawki. No, nigdy bym na to nie wpadł!

W powieści "Dolina Issy" jest opis kaczek, które z upodobaniem taplają się w błotnistej kałuży i do główek im nie przychodzi, że gdyby gęsiego przemaszerowały dosłownie za krzaczek mogłyby znaleźć rozległy staw z czystą litewską wodą, w której można nie tylko popływać ale i ponurkować, tłustego robaka złowić. Niby drobiazg, metafora miała pokazać, jak przyzwyczajenie do tego co znane i oswojone powstrzymuje ludzkość przed odkrywaniem tego co nowe i być może wartościowsze. Ale ja odebrałem metaforę bardzo osobiście i niejednokrotnie zastanawiałem się, czy przypadkiem nie jestem taką kaczką w bajorku a jeśli tak, to czy nie "czas na odważną decyzję" i skok do kolejnego głębszego jeziorka?
Pozwólcie, że pozastanawiam się nad tym przez chwilę i zakończę w tym miejscu pisanie. Uprzedzałem zresztą na początku, że nie mam za wiele do powiedzenia o Miłoszu. Nadal go odkrywam, bo jego mądrość i wyobraźnia była gigantyczna. Ale to już inni mówili przede mną.

Tagi: , , ,

Komentarzy 11 to “O Miłoszu”

  1. Zbyniek Says:

    Czyżby Miłosz był jasnowidzem pisząc :
    Pieski szczekają na księżyc makowy
    I nigdy jeszcze tym makowym psom,
    Że świat jest większy, nie przyszło do głowy.
    Teraz rozumiem atak Sobeckiej i Prawdziwych Polaków na Miłosza.
    Wieszcz przewidział że prezes będzie pod wpływem makowin ubiegał się o prezydencję.
    Że PieSki szczekają do księżyca każde dziecko w Polsce wie bo im władza pachnie aby takich jak Miłosz mogli skierować w niebyt

    • laudate44 Says:

      Zbyńku, Miłosz wielokrotnie obnażał umysłowa nędzę i moralne sklarlenie. Dlatego Pisowcy i pro-kościelni gorliwcy tak Go nienawidzą.
      I szczekają… 🙂

  2. wiedźma Says:

    Trudny jest Miłosz…. ani na koń nie wsiada ani nie śpiewa „Litwo, ojczyzno moja ” choć mógłby śmiało. Jak dla mnie Miłosz jest jak Norwid… wymagający, nieskłonny do łatwych wzruszeń. Ale co ja tam wiem o poetach….. 🙂
    Zgubny nawyk czytania książek dopadł mnie w dzieciństwie i nie chciał minąć, ale też sprawił, że zaniechałam tworzenia własnych ” arcydzieł”…. z przekonania, że inni robią to o całe niebo lepiej. Nie zostałam i nie zostanę Mniszkówną i to jest zysk niewątpliwy.. dla wszystkich,:)

  3. laudate44 Says:

    No coś ty, Wiedźmo! Nie poddawaj się. Sama widzisz jak łatwo pisać, (Niektórzy piszą ze świadomością, że nie mają nic do powiedzenia 🙂
    A czy Miłosz jest trudny? Chyba leciutko mnie prowokujesz… bo przecież nie jest, w kazdym razie nie zawsze. Nawet jeśli bywa trudny, to na tyle pociągający że warto się „pomęczyć” i zajrzeć do świata jego przepastnej wyobraźni. Jak z muzyką klasyczną: trzeba troszkę skupienia, żeby docenić urodę złożonej melodii.
    Dolinę Issy czyta się lekko, sporo wierszy (tych krótszych) ma prostą budowę i czytelną puentę. No i ta precyzja nazywania rzeczy!

    KUŻNIA

    Podobał mi się miech, poruszany sznurem.
    Może ręka, może nożny pedał, nie pamiętam.
    Ale to dmuchanie, rozjarzanie ognia!
    I kawał żelaza w ogniu, trzymany cęgami.
    Czerwonymi, już miękki, gotów do kowadła,
    Bity młotem, zginany w podkowę.
    Rzucany w kubeł z wodą, syk i para.
    I konie uwiązane, które będą kuć,
    Podrzucają grzywami i w trawie nad rzeką
    Lemiesze, płozy, brony do naprawy.

    U wejścia, czując bosą podeszwą klepisko.
    Tutaj bucha gorąco, a za mną obłoki.
    I patrzę, patrzę. Do tego byłem wezwany:
    Do pochwalania rzeczy, dlatego że są.

    Cz.M.

  4. wiedźma Says:

    To ja napisałam deczko prowokacyjnie o trudności Miłosza, mając w pamięci p. Sobecką oraz paskudną awanturę o to, czy Miłosz jest godny pochowku na Skałce.
    Oprócz dwóch tomów wierszy Miłosza i „Doliny Issy ” mam świeżo wydaną biografię Miłosza pióra Andrzeja Franaszka. Dzieło opasłe, liczące sobie niemal 1000 stron, a czyta się znakomicie. Nieprędko przeczytam, ale już pierwsze rozdziały są naprawdę interesujące. Tak więc Twój tekst o Miłoszu jest mi bardzo na czasie i sercu 🙂
    Cieszy mnie to, że ta biografia zapowiada sie zupełnie inaczej niż produkt p. Domosławskiego o Ryszardzie Kapuścińskim.

    • laudate44 Says:

      Wiedźmo, o ludziach pokroju Sobeckiej, zazdrosnych o autentyczną wielkość Miłosza i wścieklych, że nie są w stanie pojąć jego myśli – napisałem, że to „stwory łańcucha ewolucyjnego” .

      Gigant i stwory łańcucha ewolucyjnego


      Jak się wszyscy tutaj domyślamy za granicą Polski o „stworach” nikt nigdy nie usłyszy, a zasłużona sława Miłosza pozostanie. Amen

      Ostatnio ukazał się dwujęzyczny tom „Poezje wybrane” – wiem, że tutaj ma powodzenie. Nawet zamierzam ściągnąć z PL parę egzemplarzy.
      Aha, dzięki za komplement, mój wpis w zamiarze miał być lekki i autoironiczny, tym bardziej miło, że znalazł się „na czasie i sercu.”
      Pozdrawiam

      • wiedźma Says:

        Dzięki za przypomnienie i Twojego tekstu i dyskusji pod nim. 🙂

  5. Kartka z podróży Says:

    Laudate, jak sobie przypominam w 1980/81 roku był kult Milosza w tym naszym biednym kraju. Oczywiście myślę o ówczesnej częsci opozycyjnej z którą sympatyzowałem. Przyznam, że mnie to zniechęcało, bo rozmaite mało gramotne buraki bez przerwy się na Miłosza powoływały. I to mi się wydawało podejrzane więc nie sięgałem po niego. Dopiero gdy kato-prawica zaczęła po Miłoszu jeździć to zachęcony tymi szykanami sięgnąłem po poetę. No i odkrycie – warto czytać. Tak więc trzeba myśleć pozytywnie i praktycznie. Szykany katoprawicy – np Sobeckiej – świetnie popularyzują pisarza i przyciągają do niego nowych czytelników. Tworzą wokół niego atmosferę kontestacji i to mu wychodzi na dobre. Moim zdaniem bowiem nie ma nic gorszego dla literatury niż narodowe piedestały. Gdy się chce zarżnąć pisarza to najlepiej wstawić jego dzieła do kanonu lektur szkolych i deklamować jego fragmenty na partyjnych nasiadowka. Tak więc im wiecej Sobeckiej tym dla Miłosza lepiej!
    Pozdrawiam

    • laudate44 Says:

      Kartko, pełna zgoda. Miałem szczęście, że z poezją Miłosza nie zapoznawałem się na oficjałkach, choć nadużycia potrafię sobie wyobrazić. Do tej pory na YT znajduję „bardów” wykonujących poezję Cz.M. w tak okropny sposób, że zęby bolą. Poezja to sprawa intymna.

      Co do umysłowych karzełków – odpowiedziałem powyżej, dodam tylko, ze pierwszym krytykantem był niejaki Glemp i kto wie, czy radiomaryjne dewoty nie chcą się przypodobać klechom w krytykowaniu Wielkiego Polaka. Wszak Jurek Owsiak, choć z innej bajki, też jest solą w oku koscielnych kundelków. Dlaczego? Bo czują się zagrożeni. Słusznie zresztą, bo piekny rozum ludzki powinien wygrać z zabobonem.

      • wiedźma Says:

        Swoją drogą… ile trzeba mieć tupetu, żeby ze swego ograniczenia zrobić sztandar……. 😦

  6. wiedźma Says:

    Dla mnie Miłosz ” zaistniał” wraz ze „Zniewolonym umysłem”…. to było wydanie bezdebitowe, na jakimś kiepskim papierze, bo przecież Autor był trefny i niemal nieobecny w tamtych czasach.

Dodaj komentarz