Postanowiłem wzbogacić swoją wiedzę o architekturze – wobec której od dawna nie jestem obojętny – a przy okazji zebrałem materiał do kolejnego wpisu, z nadzieją, że Was także to zainteresuje. Z wielu powodów moją ulubioną epoką historyczną jest Renesans, ale żeby pojąć specyfikę architektury renesansowej musiałem wgryźć się w to, co było wcześniej, czyli w gotyk.
Kolebką gotyku była Francja (wtedy nie tak wielka jak dziś) i to jest fakt historyczny, choć nazwa wskazywałaby, że gotyk jest wynalazkiem Gotów czyli plemion germańskich. Takiej interpretacji uparcie trzymali się Naziści za czasów III Rzeszy, bo chcieli czuć się spadkobiercami twórców dzieł potężnych i zapierających dech w piersiach. Nawet wielu badaczy uległo temu mitowi, ignorując całkowicie daty powstania pierwszych budowli gotyckich w rejonie Paryża. Nieporozumienie wzięło się stąd, że początkowo styl ten nie miał konkretnej nazwy. Anglicy którzy dość szybko przyswoili gotyk mówili o nim styl francuski (na fotografii fasada katedry w Chartres). Dopiero w XVI wieku florencki artysta Vasari oburzony na barbarzyńskie wpływy docierające z północy do Italii nadał mu negatywną nazwę „gotyk”. Uznał bowiem, że moda na strzeliste budowle i ostrołukowe wysokie okna musi pochodzić od znienawidzonych Gotów, którzy przyczynili się do upadku Rzymu starożytnego.
Ciekawe są początki stylu gotyckiego. Otóż nie było tak, że jakiś geniusz usiadł i „wymyślił” gotyk. Styl ten, jak każdy inny, kształtował się powoli. Przyczyna jego powstania jest banalna: chodziło o władzę. We wczesnym średniowieczu król małej wówczas Francji, Ludwik VII postanowił przebudować istniejącą świątynię (będącą miejscem pochówku jego koronowanych przodków) w taki sposób, żeby wzbudziła zachwyt poddanych i konkurentów. Chodziło o prestiż wśród władców sąsiednich krain: Burgundii, Szampanii, Lombardii, Normandii.
Doradcą Ludwika VII był ambitny opat zakonu benedyktynów Suger, który wraz z architektami zapoczątkował w 1140 roku przebudowę świątyni St.-Denis koło Paryża i przyległego opactwa. Żeby nadać budowli nowy imponujący kształt skorzystał z elementów regionalnej architektury burgundzkiej (ostro zwieńczone łuki) oraz normandzkiej (sklepienia żebrowe), do tego doszła inwencja własna i tak w St.Denis powstał pierwszy obiekt o cechach wyraźnie gotyckich.
Był to moment, gdy społeczne, ekonomiczne i techniczne warunki pozwoliły na śmiałe innowacje, na zastosowanie szkła witrażowego i stworzenie „architektury światła”. Suger zapoczątkował coś co określono później jako przejście „od materialności do niematerialności”. Dzięki smukłym oknom, kolumnom wyższym niż najwyższe drzewa, sięgającym nieba sklepieniom i szczególnym proporcjom gotyk wciąż robi wrażenie na nas, ludziach XXI wieku. Możemy tylko domniemywać, jak przytłaczające wrażenie robił na ludziach średniowiecza nie oswojonych z istnieniem tak wysokich obiektów. Strzeliste wieże stanowiły oś i centrum świata, a mieszkańców okolicznych domostw żyjących dzień i noc w cieniu katedry napawały szacunkiem i dumą – przy okazji dodawały znaczenia klerowi jak i fundatorom. Ta psychologiczna zależność znajdowała odbicie w statystykach – znaczące ożywienie gospodarcze i przyrost populacji notowano w społecznościach skupionych wokół katedr i opactw. Nic dziwnego, że kolejni królowie i książęta chcąc zaspokoić swe władcze ambicje, chętnie stawiali coraz wyższe, bogatsze budowle. Nie chodziło o urodę ani o funkcjonalność lecz jedynie o prestiż. Obowiązywała zasada „kto ma katedrę, ten ma władzę”.
Założenia konstrukcyjne – mocne filary, dopuszczalne przypory zewnętrzne, sklepienia żebrowe i spadziste dachy – pozwalały na prawdziwe szaleństwo, jeśli chodzi o rozmiary świątyń, ilość wpadającego światła oraz zastosowanie zdobień. Budowle stawały się coraz bardziej wysublimowane, eteryczne, mówiło się o „architekturze znikających ścian” Nachalny wertykalizm interpretowano jako wskazywanie kierunku transcendencji, do Boga.
Jak łatwo można się domyślić po fazie eksperymentów i ascetycznego wczesnego gotyku nastąpił gotyk dojrzały a w wielu przypadkach nawet „przejrzały”, gdy nagromadzenie zdobień i nieuzasadnionych detali niweczyło pierwotny efekt tajemniczości. Zamiast służyć nabożnemu skupieniu wywoływało raczej trywialne rozważania nad granicami wyobraźni projektanta i megalomanii fundatora. Ten rozpasany styl został w późniejszych latach doprowadzony do postaci monstrualnej.
Ratusz w belgijskim Leuven
Budowle gotyckie, choć wierne podstawowym założeniom konstrukcyjnym – przybierały różne formy w zależności od czasu powstania oraz lokalnych tradycji. Na przykładzie kilku katedr francuskich, niemieckich czy angielskich udałoby się ustalić czym jest Czysty Gotyk, ale to zadanie dla studentów architektury lub historii sztuki. Chyba ciekawsze jest spostrzeżenie i docenienie, że w różnych częściach Europy w tym samym czasie (13 i 14 wiek) powstawały budowle zupełnie różne, choć spełniające warunki przynależności do stylu gotyckiego.
Katedra we Florencji niepodobna jest do Bazyliki Mariackiej w Krakowie – choć czas powstania obu był podobny – a londyńskie Opactwo Westminster mocno różni się od świątyń w Portugalii lub na Majorce. Z kolei gotyckie kościoły centralnej Francji i zachodnich Niemiec mało mają wspólnego z tym, co możemy podziwiać w Wenecji.
„Gotyk Włoski” rozwijał się niezależnie od osiągnięć budowniczych we Francji. Ostre łuki i żebrowane sklepienia zapożyczono z Islamu (za pośrednictwem Normanów) a w kształtowaniu przestrzeni częściej korzystano z osiągnięć antycznych Rzymian niż budowniczych z Północy.
Florencja, Siena, Mediolan, Werona, Bolonia – wszędzie znajdziemy gotyk, choć w każdym z miast w odmiennej postaci. Czyż różnorodność nie jest wspaniała?
W wielu włoskich kościołach wzniesionych w średniowieczu i przebudowanych podczas Złotego Wieku surowy gotyk spotkał się z coraz śmielszym Renesansem. Zachwycająca, okładana dwubarwnym marmurem katedra w Sienie jest przykładem udanego mariażu stylów, gdzie istniejącym murom dodano przepyszną fasadę projektowaną według wzorów klasycznego antyku. Żródłem zmian była ambicja ówczesnych władców oraz fakt, że pochodzący z Sieny papieże Pius II i Pius III nie szczędzili kościelnych funduszy na dekorację i rozbudowę rodzinnego miasta.
Florenccy patrycjusze nie mogli ustąpić pola Sieneńczykom, lecz budowa (a raczej przebudowa) katedry Santa Maria del Fiore przysporzyła im sporo trudności. Wielokrotnie zmieniano plany, powiększano powierzchnię świątyni, najmowano kolejnych architektów. Był nawet moment, gdy wydawało się, że megalomania zaprowadzi pomysłodawców w ślepy zaułek.
Florencką de Duomo budowano ponad 120 lat. W tym czasie skończyła się epoka gotyku. Kiedy po wielu perypetiach (zaraza, załamanie gospodarcze, zmiana ekipy rządzącej) zdołano postawić mury a nawy pokryć dachem, zabrakło pomysłu na zbudowanie kopuły. Ośmiokątny otwór czekający na przykrycie miał rozpiętość 43 metrów – nie dysponowano technicznymi środkami by stworzyć tradycyjną żebrowaną kopułę. Z pomocą przyszedł budowlany geniusz Filippo Brunelleschi, który opracował nowatorski projekt oparty na osiągnięciach architektów antycznych. Brunelleschi osobiście dozorował wznoszenie kopuły, które zajęło 18 lat (!). W ten sposób budowla u podstaw gotycka wraz z wysokością zmieniała się w renesansową. Gotyk ustąpił choć nie odszedł w zapomnienie. Żyje w symbiozie z późniejszymi stylami i ciągle budzi zdumienie: „jak oni to zbudowali?”
Tagi: Brunelleschi, gotyk, historia architektury
17 lipca 2011 o 9:44 |
Pomyśleć że wtedy gdy budowano te wszystkie piękne budowle nie było dzisiejszej techniki.
Mnie do dziś zadziwia jedżac po zbudowanych przez Hitlera choćby autostradach i ich wiaduktach gdy patrzę na budowę dzisiejszych przy dzisiejszej technice.
A co dopiero tamte odległe czasy gdzie jedynym sprawnym dzwigiem i jego napędem była siła ludzka
17 lipca 2011 o 11:53 |
Właśnie, Zbyńku.
Powyższy wpis powstał dlatego, że nie mogę powstrzymać się od zdziwienia: „jak oni byli w stanie to zbudować?”
17 lipca 2011 o 10:15 |
aby gotyk mógł siać się faktem trzeba było wynaleźć i wprowadzić do powszechnego użytku cegłę. Dodatkowo, architekci nauczyli się nowych rozwiązań: łuki czy szkarpy to właśnie te elementy, dzięki którym budowle mogły być wyższe i przestronniejsze w środku. Kojarzy mi się, że nauka okupiona była stratami, gdzieś budowano kościół tak wysoki, że się zawalił. Wzory wywodziły się z doświadczeń, w pierwszych dekadach jednych i drugich brakowało. Później gotyk przyczynił się do dalszego rozwoju architektury, bo wprowadzał matematykę do projektów.
17 lipca 2011 o 11:50 |
Dzięki, Onibe za uzupełnienie. Przeoczyłem cegły i matematykę.
17 lipca 2011 o 11:45 |
Dzień dobry ! z przyjemnoscią przeczytałam ten tekst…. i jak zwykle przy okazji budowli sakralnych zadumałam sie nad kondycją ludzi:) Czy nadal mamy tę dążność do doskonałości ? Czy już jestesmy ” do jednorazowego użytku „?
17 lipca 2011 o 11:49 |
Ależ mamy! Mamy tę dążność, tylko nie wszyscy 🙂
Miłej niedzieli
PS. Również świeckie obiekty budowano z wielką determinacja i poświęceniem. Także dążono do doskonałości. Tylko, że te sakralne były później lepiej chronione a ich właściciel nigdy nie bankrutował. Zawsze mógł sobie pozwolić na odbudowę i renowację.
17 lipca 2011 o 15:44
Moze tak : zawsze miał kogo obciążyć kosztami 🙂 ! chętnych nie brakowało… a to dla chwały pańskiej a to za pokutę albo dziękczynnie…
17 lipca 2011 o 15:37 |
Witaj, Laudate!
Byłem w Leuven – i muszę powiedzieć, że budynek ratusza – choć nie budził podziwu jak gotyckie katedry – imponował mi dopieszczeniem szczegółów. Dużej klasy kamienne koronki…
Nie odbierałem tego jako monstrualne 😉
17 lipca 2011 o 18:06 |
Wiem Tetryku, można się zachwycić (ratusz w Brukseli też jest koronkowy) ale chwilowo patrzę na gotyk z pozycji purysty. Na „mieszanki ras” przyjdzie czas (powiedzmy po wyborach ) i wtedy Leuven będę chwalił 🙂
PS. W Leuven produkują znakomite piwo Leffe