Gruzińskie wino

Niektórzy nie wierzą, ale polityka ma ogromny wpływ na nasze życie, niezależnie od tego gdzie żyjemy i kogo popieramy. Przyznam, że na moje życie polityka również ma wpływ: gdy tylko przeczytałem doniesienia dzisiejszej prasy o sprzedaży polskich rakiet Grom do Gruzji, oraz o tym, że pośrednikiem był libańczyk Abdul Rachman El Assir, a błogosławieństwa na dostawy udzielił sam smakosz win gruzińskich z pałacu przy Krakowskim Przedmieściu – zaraz wsiadłem w samochód i ze sklepu o swojskiej nazwie „Pieriestrojka” przywiozłem butelkę znakomitego gruzińskiego wina „Mukuzani”. Dzisiaj dzień Gruzji, powiedziałem sobie, napełniając pierwszy kieliszek.
Swoją drogą to ciekawe. Wydawało się, że blamaż polskiego prezydenta związany z nawoływaniem Gruzinów do wojny z „agresorem rosyjskim” to jest sprawa, o której PIS chce jak najszybciej zapomnieć. Wszak komisja powołana przez organy Unii Europejskiej stwierdziła, że w tamtej wojence agresorem i prowokatorem był Misza Saakaszwili. Więc Kaczor prawdopodobnie po pijaku wykrzykujący dęte hasła antyrosyjskie nie pierwszy raz wyszedł na głupka. Mimo to zdesperowany prezes PISu, kazał Kamińskiemu odpalić brudną bombę pt.”afera” stoczniowa. Pomijając fakt, że publikując stenogramy we Wprost naruszono podstawowy interes państwowy polegający na trzymaniu wyników dochodzenia operacyjnego w ścisłej tajemnicy, to przy okazji wyciągnięto wątek mocno dla pisowskiego prezydenta niewygodny: osobę pośrednika w transakcji stoczniowej Abdulla Rachmana El Assira. Strona rządowa, wyjaśniwszy na czym polegał jej błąd, pozbierała się po ciosie dość szybko, za to rykoszetem oberwał PIS.
Ujawnienie „afery” stoczniowej oprócz tego, że obnażyło słabość polskiej oferty i niejasne zasady przetargu, wystawiło Polsce złe świadectwo wśród następnych potencjalnych inwestorów. Ujawnione materiały pokazały, że urzędnicy ministra Grada podjęli się zadania niemożliwego. W obawie przed gniewem Zw. Zawodowych na siłę szukali inwestora, który zapewniłby produkcję statków i utrzymanie zatrudnienia. Umówmy się: gdyby stocznię miał kupić piekarz z Legnicy, to może nie musiałby wiedzieć, że w Europie statków już się prawie nie buduje, a o zachowaniu miejsc pracy dla kilkutysięcznej załogi nie ma co marzyć. Urzędnicy Grada próbowali jednak „chuchać i dmuchać” na kogoś, kto o przemyśle stoczniowym ma pojęcie, więc ktokolwiek to był, zwietrzywszy pismo nosem wycofał się z interesu. Abdul El Assir stracił wpłacone wadium, urzędnicy najedli się wstydu, może utracą posady za próbę połączenia ognia z wodą.
Wróćmy do Gruzji, okazuje się, że w 2007 roku do Gruzji trafiło 100 sztuk rakiet z Bumaru. Pośrednikiem handlowym był nie kto inny, tylko Abdul El-Assir, który do „przyjaciela Miszy” został zawieziony samolotem wyczarterowanym przez kancelarię polskiego prezydenta. Tak, tego prezydenta, który później tak aktywnie wspierał zbrojne działania Gruzji przeciw Rosji. Zapytam żartobliwie, bo się na tym kompletnie nie znam: czy Lech K. lobbował na rzecz intensywniejszych działań zbrojnych, żeby Gruzinom więcej tych rakiet sprzedać? Nie od parady będzie drugie pytanie: skoro interes doszedł do skutku, dlaczego Bumar nie wypłacił Abdulowi El Assirowi umówionej prowizji idącej w miliony złotych? Ktoś ją przejął? Jakiś lobbysta może?
Nikt z polityków pisowskich na te pytania nie odpowie. Od tłumaczenia się to są politycy PO. Pisowcy od bezczelnego atakowania. Zbigniew Wasserman głośno dopytywał się w Sejmie, dlaczego pośrednikiem w sprzedaży stoczni był „El-Assir, człowiek znany w świecie, uwikłany w nielegalny handel bronią, człowiek, który jest ścigany listami gończymi. Czy tego premier nie wiedział?” – atakował Wassermann.
Tymczasem – jak podaje Gazeta – Wassermann jako koordynator służb za rządów PiS zlecił ABW sprawdzenie El-Assira. 28 maja 2007 r. wysłał do Agencji pismo z prośbą o sprawdzenie osoby o nazwisku Abdul Rachman El-Assir”. Sprawę polecił potraktować jako pilną.”
Po paru dniach Wasserman dostał odpowiedź: „ABW nie posiada informacji istotnych dla bezpieczeństwa państwa i międzynarodowej pozycji RP w odniesieniu do osoby o nazwisku Abdul Rachman El-Assir”.
Podsumujmy:
Za rządów PiSu ABW wydała pozytywne świadectwo handlarzowi bronią Abdulowi El-Assirowi. Potem Libańczyk z prezydenckim ministrem Drabą poleciał do Gruzji sprzedawać polskie rakiety. Simple story. Broń to taki sam towar jak mandarynki i pomarańcze. Jeśli jakiś kraj produkuje broń, musi ją sprzedawać. Aaaaby sprzedać korzystnie, musi korzystać z usług doświadczonych pośredników. Gdy za wiedzą i zgodą pis-prezydenta, przy udziale jego ministra handlowano polskimi rakietami Libańczyk był wiarygodny. Potem Bumar wyrolował go na sporą kasę i gdy pojawił się przy transakcji stoczni, okazał się dla pisowców podejrzany o związki z Al-Khaidą. Oczywiście to jest wersja dla mało rozgarniętych, oraz słuchaczy RM. Wasserman z pewnością pamięta kim jest Abdul El Assir, jakie ma koneksje międzynarodowe i jakie kraje powierzały mu posrednictwo w handlu. Chodzi tylko o rzucenie kolejnych podejrzeń na nieudolne, choć pełne szczerych chęci działania obecnego rządu. Gdybym był zupełnie naiwny, zadałbym pytanie, dlaczego Wasserman rżnie głupa i pyta o referencje Abdulla El Assira, podczas, gdy sam je wydostał z ABW i w zębach zaniósł do kancelarii prezydenta.
Nie zapytam jednak: wytrawne czerwone wino rozjaśnia umysł, a wytrwałe śledzenie polityków pozwala wyrobić sobie o nich gruntowna opinię. Wasserman musi łgać i atakować Platformę, bo jest wysokiej rangi pisowskim aparatczykiem. A to zobowiązuje.
http://wyborcza.pl/1,75248,7151548,Wassermann_i_libanski_handlarz.html

Tagi: , , , , ,

Komentarzy 5 to “Gruzińskie wino”

  1. SAWA Says:

    To się porobiło. To Lechu jest jak nasza reprezentacja – najlepiej wychodzą im strzały do własnej bramki.
    A jak się kiedyś wyda, że to Lechu wysłał Kaczmarka do Marriotta?

  2. laudate44 Says:

    To się doda jeszcze jedną kolorową kropkę. I założy krawat!

  3. Abulafia Says:

    Uścisk łapki komiwojażera śmierci kosztował Polskę 1000 kondotierów, wina gruzińskie-100 rakiet, służenie toruńskiemu szamanowi-bezalternatywne 10 przykazań.
    W tej kolejności (mniejsza o chronologie) tendencja malejąca. Jeśli się utrzyma, reelekcyjną jedynkę opłacimy skołtunieniem do reszty. I wszystkimi plagami egipskimi.

  4. Zbyniek Says:

    Teraz ja stary stetryczały dziad dostałem odpowiedż na pytanie :Dlaczego narażano urząd prezydencki nie mlaskacza PiSrezydenta na granicy z Osetią
    Gruzin miał osobą mlaskacza PiSrezydenta sprowokować ruskich do ataku na Gruzję.A następnie wypalić z bumarowskich rakiet aqby się przekonać czy PiSrezydent nie sprzedał mu chłamu.
    Ale przestraszył się salwy z kałachów i opinii tej wrednej Unii

Dodaj komentarz