Cichy wkład w dezintegrację

W minioną niedzielę i poniedziałek media zajęte były mieleniem papki dotyczącej uników związkowców przed debatą. Jakoś mało miejsca poświęcono wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Watykanie. Owszem, wizyta odbyła się, stałe punkty programu – o czym tu gadać. Mieli jednak o czym gadać dwaj przywódcy: rozmowa w cztery oczy trwała ponad pół godziny. Nie sądzę, żeby tyle zajęło Kaczyńskiemu zapraszanie Benedykta 16 do Polski. Może się spowiadał. Poza tym Kaczyński spotkał się jeszcze z watykańskim ministrem spraw zagranicznych, któremu też pewnie miał coś do powiedzenia. Albo to kardynał odpowiedzialny za nieustającą miedzynarodową ekspansję Kościoła Katolickiego miał coś ważnego do przekazania polskiemu miłośnikowi małpeczek. Tutejsze wróbelki ćwierkają, że chodziło o zablokowanie kandydatury Jerzego Buzka na stanowisko przewodniczącego PE. Kościołowi trudno bowiem przełknąć fakt, że poważną instytucją unijną rządziłby Ewangelik. Toż to policzek dla watykańskich polityków, którzy przecież nie nawykli do nastawiania policzków. (Oj, może w innym rozumieniu tak, ale przecież na tym blogu nie zajmuję się preferencjami seksualnymi).
Wygląda to paskudnie, ale przecież nie trzeba być jasnowidzem, aby zrozumieć, że ewentualna wygrana Buzka startującego z list Platformy, byłaby ością w gardłach braci na urzędzie prezydenckim. Bracia, znani z bezkompromisowości i wybitnych talentów do działań destrukcyjnych nie zawahają się wejść w układ nie tylko z Benedyktem 16 czy Berlusconim. Oni gotowi poprosić Putina o wytoczenie jakiegoś propagandowego działa, które utrąciłoby kandydaturę profesora Buzka. Zwłaszcza jeśli mają takie polecenie z Watykanu. I zwłaszcza, że na podwórku krajowym mają sprzymierzeńców w SLD. Lewica też trzęsie nogawkami przed tym wyborem promującym Platformę. To nic że zyskałaby Polska. Interes partyjny uber alles.
Ciekawe, mija kolejny rok prezydentury Kaczyńskiego i jego brata. Wielu komentatorów psioczy na styl sprawowania urzędu, a jakoś nie zauważyłem by ktoś pokusił się o w miarę pełne zestawienie ewidentnych szkód, do których przyczynił się Lech kaczyński na urzędzie. Pies trącał lapsusy typu Irasiad i klepanie Tuska po plecach. Jest sporo innych spraw, które choć znane, nie są wyciągane na światło dzienne. Wszak po latach tej prezydentury widać skutki posunięć, zaniechań, decyzji i wystąpień Kaczyńskiego. Wystarczyłoby tylko zebrać to do kupy i pokazać czytelnikom. Jak ta kupa wygląda.
Trwa zamieszanie związane z perspektywami dla Stoczni Gdańskiej. Sprawcami medialnego szumu są dwaj liderzy dużych związków zawodowych, którym głównie zależy na zaciemnianiu sprawy. Nie dziwię się – widocznie na taką aktywność mają polityczne zamówienie. Dlaczego jednak poważne gazety i portale zajmują sie mieleniem papki, zamiast analizą dotychczasowych działań obecnego i poprzednich rządów w sprawie stoczni. Powiadam wam: za ukazanie wkladu obecnego prezydenta i jego brata, gdy był premierem miożnaby dostać nagrodę dziennikarską. Bo jest o czym pisać. Pytanie tylko, czy wam wolno panie i panowie i dziennikarze. Bo nam wolno, ale co z tego.
http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&pf=1&id=4405
http://www.nieocenzurowano.pl/node/223

Tagi: , , , ,

Komentarze 3 to “Cichy wkład w dezintegrację”

  1. SAWA Says:

    Brawo, ty to masz pióro. Zazdroszczę.
    To ja uzupełnię o zdanie do obu tych linków Kontrastu i twojego, bo przecież chodzi o jak największe możliwości by się rozlazło 🙂
    OK?

  2. laudate44 Says:

    Dzięki Sawo, dobrodziejko za dobre słowo. Jedziemy z tym koksem!

  3. Störungsquelle Says:

    Wolnosc slowa i odpowiedzialnosc za slowo – tak malo i tak duzo.
    Ciekawy wpis.

Dodaj komentarz