Jest taka choroba – nazywa się echolalia – polegająca na tym, że człowiek bezwiednie i odruchowo powtarza po kimś pojedyńcze słowa lub całe zdania. Pojedyncze słowa lub całe zdania. Jak dobrze wsłuchacie się w wystąpienia polityków zauważycie, że oni w większości cierpią na te chorobę. Gdy ten z lewa mówi „kompromitacja”, ten z prawa grzmi „kompromitacja”. Kiedy on z kolei zakrzyknie „dymisja”, lewicowiec jak echo powtórzy „dymisja, jeszcze jaka dymisja”. Po nich z kolei powtarzają „pracownicy mediów” (dziennikarz to zupełnie inny zawód), więc co teoretycznie mogłoby być jakimś dialogiem, dialogiem nigdy nie jest, bo z jednej strony mamy bełkot a z drugiej echo bełkotu wzmocnione niedouczeniem.
Łatwo mi krytykować polityków, ich posłusznych publicystów oraz zabawnego mecenasa odurzonego helem. Łatwo pastwić się nad tchórzliwym prezesem, który unika spotkań z politykami innych partii, bo wie, że oni po nim powtarzać nie będą. Od tego ma swoich przypłaszczaków i perukarzy, którzy od początku przynależności do PIS nie wydali z siebie jednej własnej myśli, tylko oczywista oczywistość czerpią ze skarbnicy mądrości swojego wodza. Łatwo wreszcie drwić z całego stada telewizyjnych i kościelnych papug, które przez cały poprzedni tydzień klepały te same okrągłe zdania o papieskiej świętości i wyjątkowości, ludzkiej wdzięczności i ciekawości, bożej łaskawości i opatrzności. Od czego niektórym słuchającym wywracały się wnętrzności i trzeszczały żuchwy kości.
Niestety zauważyłem pierwsze objawy echolalii u siebie. Na razie niezbyt dokuczliwe, ale coraz częściej przyłapuję się na tym, że powtarzam sam po sobie. No tak, powtarzam sam po sobie. Niekontrolowane powtórzenia występują najczęściej po lekturze kolejnej wiadomości z ojczystego kraju. I co ciekawe, prawdopodobieństwo ataku echolalii wzrasta, gdy tekst obfituje w słowa jednosylabowe. Na przykład Rzym. Albo krzyż, albo mgła, albo hel, wódz, znicz, rydz i tak dalej. Zazwyczaj wtedy wykrzykuję to samo samiusieńko, co w podobnych okolicznościach wykrzyczałem dzień, tydzień lub miesiąc wcześniej: „Czy jest gdzieś granica tego absurdu?”
Aż sam się dziwię, że potrafię tak precyzyjnie cytować samego siebie. Jak ja to zapamiętuję? Ostatnio do jednosylabowców, które czynią mnie bezbronnym jak dziecko i choroba w mgnieniu oka chwyta mnie w swoje echo-kleszcze doszło było niewinne słówko ząb. Dla ułatwienia dodam, że chodzi o Ten Ząb, który ma zmienić oblicze Tej Ziemi. Przywieziony z Rzymu przez Krym (za pociągiem snuł się dym), żeby wódz swą moc mógł wzmóc, lub by krzyż tyż rósł wzwyż – albo coś w tym rodzaju.
Wybaczcie tę częstochowską twórczość, ale to prawdopodobnie uboczny objaw choroby. Wyjaśniłem już na czym polega mój przypadek, zatem w związku z papieskim zębem przechowywanym przez Dziwisza jako relikwia, niech mi będzie wolno ryknąć po raz sto osiemdziesiąty szósty: „Czy jest gdzieś granica tego absurdu?”
Zapisano w kategorii egzotyka
Tagi: ząb, swąd, mgła, hel, szum, tłum, PIS, zwis
7 Maj 2011 o 0:50 |
A ten podhalański pensjonat ma w tym roku gwarantowane powodzenie:
http://www.upapieza.pl/
Rezerwujcie noclegi juz dziś, bo jutro będzie drożej!
7 Maj 2011 o 1:21 |
Dziwisz się jak poganin, że to jakiś ząb.
Ząb relikwia zębowa – normalna rzecz dla głęboko wierzących stomatologów i protetyków – odmieni oblicze naszych paszczęk.
Ja się cieszę, że to Ząb, a nie jakiś inny jednosylabowiec.
Ps.
Interesujący bedzie mózg Dziwisza jako relikwia w instytucie patologii mózgu – jestem Za!
7 Maj 2011 o 9:47 |
A co ty , Laudate, do cudzego uzębienia masz, no co? Może i obrót częściami ciała obrzydliwy jest, ale tradycją umocowany, nikomu nie szkodzi (bo nieboszczykowi jakby wszystko jedno), a babcie się cieszą i na tace dają. Jeszcze jakby przepływ gotówki opodatkować….
7 Maj 2011 o 9:59 |
Czy nikt z relikwio twórców nie zastanowił się nad siusiakiem beatyfikanta wszak to najlepsza relikwia dla matek nie mogących zajść w ciążę którym zabrania się in vitro.
Siusiak który nigdy nie skalał się ponoć waginą ani kondomem toż to siusiak relikwia do ustanawiania ciąż niepokalanego poczęcia.
Ja jestem już stary i nie bardzo już umiem pisać ale wy moi młodzi wirtualni przyjaciele.
Może któryś lub któraś z was jego świętobliwości papciowemu Dziwiszowi podpowiedział by taką propozycję.
Cóż to dla niego wyrwał ząb swemu panu utoczył mu krwi przed śmiercią to i siusiakiem się zajmie jak na mistrza produkcji relikwii swego pana przystało
7 Maj 2011 o 10:49 |
Wam się łatwo śmiać a ja się muszę przez ten absurd przedzierać jak przez bagno,żeby nie stracić z oczu sensu.oj nie jest letko katolem być.
jeśli chodzi o ZĄB to nie posiadam się z radości, że to tylko ZĄB ,bo bałam się ,że całego Karolka poszatkują na nanoplasterki,po to żeby w każdym najmniejszym kościółku był obecny.
Laudate mam nadzieję że Twoja przypadłość nie przejdzie w stan chroniczny i nie zrobi Ci się tak 😉
7 Maj 2011 o 10:55 |
No dobrze, mądrale, a znajdzie się taki/taka odważny/odważna, żeby odpowiedzieć na dramatyczne pytanie umieszczone na końcu tekstu?
Tylko proszę, uzywajcie wyrazów co najmniej dwusylabowych 🙂
7 Maj 2011 o 16:55 |
Pewnie, że się znajdzie! Np. ja, nie przymierzając…:
Granica tego absurdu znajduje się…, znajduje się… w bardzo trudnej do okreslenia przyszłości i w bardzo trudnym do określenia, a raczej niemozliwym „oświeceniu” polskiego społeczeństwa. Potrzebujemy cierpliwości.
Zobacz, jaka długa wypowiedź !!!
Ja to jednak jestem… genialny!
7 Maj 2011 o 11:11 |
Absurd drogi Laudate nie ma granic. Nie zmieściłem się w wyrazach dwu sylabowych bo jestem lepszym Lingwinistą językoznawcą jak św.pamięci zatruty helem męczennik spod Smoleńska
7 Maj 2011 o 14:16 |
No tak, absurd na tym własnie polega, że granic nie ma. Ale czasem, gdy jednorazowa dawka absurdu jest zbyt duża – nie można sie powstrzymać przed pytaniem. Ono się samo ciśnie na usta. I wybija zęby! 🙂
7 Maj 2011 o 11:26 |
ojej jak aż dwusylaobowych to pewnie już jednosylabowe „jak bąki mają gniazdko pod czaszką i drwią ” 😉
absurd w swej (albo lepiej w swojej 😉 ) boskości ma (znaczy posiada) granice nieskończone 😀
7 Maj 2011 o 12:45 |
Laudate, uważaj na dodatnie sprzężenie zwrotne! Wszak „czy” i „jest” to też są wyrazy jednosylabowe – reakcja łańcuchowa ci grozi!
Rozkład normalny (krzywa Gaussa) pokazuje, że nie ma granicy w odchyleniu od normy. Pozwala też na optymistyczny wniosek: im większe odchylenie, tym bardziej marginalne. Zatem pozwólmy zębochwalcom skutecznie się marginalizować!
7 Maj 2011 o 14:13 |
Zębochwalcy… – ten długi czterosylabowy wyraz działa na mnie uspokajająco. Na pewno do zębochwalców nie należę, choć jestem w stałym kontakcie z dentystą 🙂
7 Maj 2011 o 12:56 |
Absurd się wszechmocnie lęgnie…. czy dlatego, ze te jednosylabowce niekiedy występują jako rymy męskie ?
Ratunku, mnie się też udzieliło? 🙂 zapewne przejściowo, tak jak i Autorowi. Pewną pociecha jest myśl, ze większość ” ludu bożego” ma to powoli coraz niżej i bliżej pięt .
7 Maj 2011 o 18:30 |
🙂 🙂 🙂 „Laudate” to wyraz nie jednosylabowy 😉
a tekst robi za podtlenek azotu. 🙂 🙂 🙂 – on też w przeciwieństwie do gazu reklamowanego przez imć Rogalskiego, też nie jest jednosylabowy, a nawet nie jednowyrazowy. 🙂 🙂 🙂
7 Maj 2011 o 19:41 |
Witaj,
nie zostaje mii nic innego, jak zgodzic sie ze z Zbynkiem. Absurd nie ma granic i nigdy sie nie konczy. Pzdr. i zawsze czytam 🙂
9 Maj 2011 o 10:36 |
Nie ma granicy absurdu. Jeszcze niejedno nas zadziwi lub wprawi w osłupienie.