Innuici i ci inni

Miał tu być kolejny odcinek relacji z Rzymu, ale uznałem, że opowieść o Innuitach lepiej pasuje do okoliczności.
Tekst powstał ponad dwa lata temu, był drukowany w antologii „Przewodnik po zaminowanym terenie”.

* * *
Misjonarze, którzy do nich podążali, nie dość dobrze
zabezpieczyli się przed zimnem i kolejno wymierali w drodze. Ich ciała
kryje wieczna zmarzlina, dusze uleciały pod postacią Aurora Borealis.
Żaden innuicki prorok nie zdołał ocalić głosicieli Dobrej Nowiny.
Żadnemu nie udało się nakazać ujemnej temperaturze,
żeby się cudownie podwyższyła. Zdaje się zresztą,
że żaden nie próbował. Zatem Innuici też.

Oni też, ale przed wszystkimi zapiekli heretycy,
Manichejczycy, krnąbrni Katarzy i wyznawcy Husa,
któremu stos niewątpliwie się należał;
za nimi Mahometanie bijący pokłony do czegoś,
na co w prawdziwym niebie miejsca nie ma.

Potem na łyso ogoleni mnisi, którym w oczy zagląda buddyjska pustka,
zaraz za nimi czciciele Słońca, Druidzi i pijący piwo
szydercy z durszlakami na głowach, następnie
– to oczywiste – Henryk VIII i jego psy gończe z Cromwellem na czele.
Ze współczesnych błazny YouTube’a:  George Carlin,
Christopher Hitchens, Richard Dawkins
oraz pomniejsze lewackie ścierwo. Oni wszyscy.

Razem jakieś 7 miliardów.
Bez 2,2 miliarda tych, którzy wybrali właściwie i będą śpiewać Hosanna.
Więc tym od Hosanny nic nie grozi. Nadal pozostaje 4,8 miliarda
potencjalnych mieszkańców piekła. Do nich dodajmy
niewyobrażalną rzeszę nieszczęśników
urodzonych zbyt wcześnie lub zbyt daleko.
Innuitów i innych.

Ci inni: śmieszni hutnicy z epoki brązu, wynalazcy
kościanych szydeł i kamiennego radła. Całe pokolenia homo sapiens,
które nie zaczekały na pojawienie się długowłosego Żyda
ze śladami po gwoździach na dłoniach i stopach. Zupełnie nierozważnie
porodzili się wcześniej i wcześniej pomarli.
Będą mieć za swoje.

Albo ci, którzy zamiast szukać wody życia,
szwendają się po pustyniach, w dżunglach
kołyszą się między małpami, hodują krowy,
dziurawią nosy, na uszach wieszają ciężarki,
malują ciała kolorową gliną, albo
szyją buty ze skór reniferów. Ośmielają się wierzyć
w moc lwa, wieloryba, bałwanów lub zorzy polarnej.

Zorza – mówią Innuici – to taniec zmarłych. W jej obecności
nie wolno gwizdać, bo to irytuje tańczących. Wybici
z rytmu pradziadkowie mogą się rozgniewać i jednym
pociągnięciem świetlistego miecza obciąć psotnikowi głowę.
Zatem Innuici też.
(Akurat im się należy za wpajanie dzieciom
poczucia winy. Ze strachu przed zorzą
innuickie dzieciaki sikają w grube majtki)

Nie musicie schodzić z sanek, ściągać futrzanych czapek,
wyprzęgać psów, nie ma konieczności
byście odkładali wiosła, wysiadali ze swoich zwinnych łodzi.
Jakby nigdy nic oprawiajcie foki, odcinajcie rybom głowy,
zbierajcie paszę dla reniferów. Pod pokładami wiecznego lodu
już żarzą się dla was ogniska.
Spisane są czyny i rozmowy. Trójkątne oko
uzurpatora już na was patrzy.

Mirosław Drabczyk

Reklama

Tagi: ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s


%d blogerów lubi to: