Dawno tu nie pisałem, na komentowanie polskiej polityki szkoda prądu w klawiaturze, natomiast podróże… czekały na swój dobry czas. Blog się zawiesił, liczyłem się jednak z możliwością jego odwieszenia. Na wszelki wypadek wrażenia notowałem w zeszycie.
Prawie rok temu, w maju wybrałem się do Rzymu. Spędziłem tam zaledwie pięć dni, ale były to dni wypełnione samotnymi wędrówkami po ulicach, placach i mostach Wiecznego Miasta. Wcześniej oczywiście czytałem sporo o dziełach sztuki, które można podziwiać w tamtejszych kościołach i muzeach. Mówiąc krótko, wiedziałem po co tam jadę. Pierwszego dnia, po wstępnym rozeznaniu w terenie i pierwszej kawie zapuściłem się w dzielnicę Monti. Dzielnica leży na wzgórzu, dlatego niektóre z uliczek przybierają postać schodów i jedna z takich schodkowych arterii nosi nazwę Via di Monte Polacco. Po wyjściu z gęstej zabudowy można dostrzec bryłę Koloseum, trudno tę budowlę pomylić z czymkolwiek. Ale zanim do Koloseum, zanim zobaczę ogorzałych facetów przebranych za rzymskich legionistów, którzy pozują za pieniądze do zdjęć, skręcam w lewo (lewo jest mi organicznie bliskie) i po kolejnych schodkach wchodzę na dziedziniec kościoła św. Pawła w Okowach. Domniemane okowy męczennika spoczywają w szklanej gablocie pod głównym ołtarzem.
Lecz nie żelazne łańcuchy zwabiły mnie do wnętrza kościoła, nie jego masywne kolumny i kasetonowy pozłacany sufit. W bocznej nawie, tuż obok ściany ołtarzowej znajduje się nagrobek papieża Juliusza II, tego samego, który zmusił Michała Anioła do malowania sufitu Kaplicy Sykstyńskiej. Centralną figurą monumentalnego nagrobka jest nie kto inny jak Mojżesz. Pełna blasku i odczuwalnej mocy sylwetka fascynuje mnie od niepamiętnych czasów, a dokładniej od szóstej klasy podstawówki. Kiedy na lekcji „plastyki” zobaczyłem fotografię dzieła Michała Anioła poczułem, że chciałbym go kiedyś zobaczyć. Trochę to potrwało, ale marzenie spełniłem. Nie sądziłem tylko, że kościół, w którym zasiada ten nadludzki, gotowy powstać i zakrzyknąć Mojżesz, jest, jak na warunki rzymskie, taki niepozorny. Cieszyłby się znacznie mniejszym zainteresowaniem turystów, gdyby nie skarb, który od pięciu wieków kryje pod swym dachem. Już Giorgio Vasari w „Żywotach artystów” (wyd. 1556) odnotował, jak przed figurą Mojżesza „niczym stado szpaków” kręcą się Żydzi, którzy z pobliskiej synagogi przychodzili podziwiać swojego proroka. Wierciłem się i ja przed Mojżeszem, wpatrywałem się w jego groźną twarz, bezkarnie pstrykałem kolejne zdjęcia i niemo go podziwiałem, choć to nie mój prorok. Nie pytajcie, co takiego znajduję w dziełach sztuki, że jadę setki kilometrów, żeby na nie przez chwilę popatrzeć. Odpowiedź byłaby pokrętna i niewykluczone, że nieprawdziwa.
Spod figury Mojżesza całkiem blisko do Koloseum. Dzień był ciepły, majowy. W sandałach i krótkich spodniach, z aparatem na szyi zbliżyłem się do tłumu turystów. Zrobiłem kilka zdjęć, z boku podszedł czarnoskóry sprzedawca pamiątek. Wyglądał schludnie, nie wyczułem nachalności. Kiedy skrzyżowaliśmy spojrzenia, wtedy ośmielił się i zagaił:
– Skąd jesteś?
Nie lubię tego pytania, więc trochę zaczepnie odparowałem
– Zgadnij!
– Z Niemiec?
– O, pochlebiasz mi. (Zawsze imponowali mi niemieccy turyści we wzorzystych zapinanych swetrach, masywnych skórzanych butach i skarpetkach naciągniętych wysoko na łydkę.) Ale ja nie jestem z Niemiec. Czy wiesz, jaki kraj leży na wschód od Niemiec?
Niepewność na twarzy rozmówcy skłoniła mnie, żeby tajemnicę ostatecznie wyjawić:
– Polska.
– A, Polska! Spotykałem wielu turystów z Polski, kiedy mieszkałem jeszcze w Kenii. Fajni ludzie, opowiadali o Polsce. To musi być piękny kraj.
– Rzeczywiście piękny jest. Ale ty kolego raczej nie powinieneś się tam wybierać.
– Dlaczego?
– Bo to kraj pełen rasistów i łatwo mógłbyś dostać regularny wpierdol a policja nie kiwnęłaby palcem, żeby cię obronić.
– Mój rozmówca zaśmiał się i dopytywał: atakowaliby mnie za to, że mam inną skórę?
A ja patrząc na jego niewinne oblicze i rządek białych zębów dokończyłem opis mojej ojczyzny:
– Na sto procent dosłałbyś wpierdol. O wyzwiskach nie wspomnę. Tam nawet pobili polskiego wykładowcę, za to, że w tramwaju mówił po niemiecku. To chory kraj.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, z sympatii do młodego Kenijczyka kupiłem kilka bransoletek z grawerowanymi słonikami i kolorowymi koralikami. Gdy odchodziłem kierując się ku dostojnej budowli, zapewnił, że za te kilka euro jego kenijska rodzina będzie miała co jeść przez cztery dni. Nie wiem, czy mówił prawdę, może tylko opowiadał to, co przeciętny turysta sięgający do portfela chce usłyszeć.
Obszedłem Koloseum dookoła, na zwiedzanie części wewnętrznej się nie zdecydowałem (odstraszała mnie długość kolejki chętnych) i minąwszy triumfalny Łuk Konstantyna przez wzgórze palatyńskie doszedłem aż do Forum Romanum. Zgiełk miasta został daleko za mną. Oaza spokoju. Po drodze mijałem kolejne grupy mniejszych lub większych ruin, które w zestawieniu z wybujałymi drzewami, różanymi klombami i dzikimi łąkami tworzą urokliwy park. Być może temu miejscu należy się więcej szacunku, wszak wzgórza palatyńskie uznaje się za kolebkę cywilizacji rzymskiej a od Palatynu wywodzi się obecne w wielu językach słowo pałac. Rozciągające się na obszarze kilkunastu hektarów pozostałości po łaźniach, pałacach i świątyniach, karbowane szczątki marmurowych kolumn sprzed 2,5 tys lat oraz masywne ceglane budowle z pewnością nie są jakimś tam parkiem. Dosłownie rzecz biorąc są ponurym cmentarzyskiem. Z jednej strony świadczą o niebywałym zaawansowaniu antycznej sztuki budowlanej i wysmakowanych gustach estetycznych właścicieli tych budowli. Graficzne wizualizacje dostępne na YT pokazują jak wspaniałe pod względem formy, rozplanowania przestrzennego i funkcjonalności były to obiekty. Projektanci epoki renesansu chętnie czerpali z dokonań antycznych poprzedników. Zapytać wypada, skąd ci pierwsi czerpali wiedzę o sposobach układania cegieł, tworzenia sklepień łukowych, zachowania proporcji?
Z drugiej strony porastające trawą ruiny są niemym wyrzutem sumienia, turyści dosłownie spacerują po zniszczonych dziełach sztuki. Unicestwienie dawnego miasta (w czasach Cesarstwa Rzym liczył prawie milion mieszkańców!) nie dokonało się siłami natury. Gdyby tym budowlom pozwolono stać, stałyby do dziś, tak jak stoi grecki Partenon, świątynia Maison Carrée znajdująca się we Francji, albo Panteon. Forum Romanum rozbudowywano i restaurowano aż do wieku VII. Dopiero kiedy w Rzymie utrwaliła się władza papieży, a po dawnych wierzeniach nie pozostał żaden ślad, budowle starorzymskie z premedytacją niszczono a budulec – w tym złoto i czerwony marmur sprowadzany z Afryki – wykorzystano przy wznoszeniu świątyń i rezydencji nowej – jedynie słusznej – władzy. Zanim do Rzymu wkroczyli Wandale, Forum Romanum pokrywała warstwa śmieci i błota.
Można jednak przyjąć inną, bardziej optymistyczną perspektywę: po odłożeniu na bok wiedzy o historii i cywilizacyjnych osiągnięciach Cesarstwa, po schowaniu na dno plecaka arkusza z graficznymi rekonstrukcjami budowli zostajemy pośród bezładnie rozmieszczonych ruin, masywnych murów i sterczących kolumn a najważniejszym zmysłowym doświadczeniem jest gwar dzieci, zapach sosen, chrzęst żwiru pod nogami i przyjemne ciepło bijące od rozgrzanych słońcem kamieni. Wychodzi na to, że zdolni architekci Juliusza Cezara i jego następców wieloletnim wysiłkiem stworzyli unikalny ośrodek odpoczynku i rekreacji – samo wejście na wzgórze palatyńskie wymaga sporego wysiłku. I za to chciałbym Juliusza pochwalić: Ave Cezar! Zostawiłeś po sobie wspaniały park, co prawda bez dinozaurów, ale za to z gniazdującymi ptakami. Jakże miło spalać kalorie w tak pięknych okolicznościach historii.
Rzym to, oprócz placów i pałaców, przede wszystkim kościoły. Nie sposób ich wszystkich obejrzeć, niemożliwością opisać na blogu. Te największe są tak znane z reprodukcji, że oglądanie na żywo nie przynosi już wielkiej satysfakcji. Cenię bardzo sztukę sakralną, ale lubię być zaskakiwany, dlatego chętniej zaglądałem do przybytków bardzo starych, w których mogę się spodziewać nawarstwionych śladów kolejnych epok oraz śladów sztuki bizantyjskiej i romańskiej. Taka jest Bazylika św. Klemensa, dostojnie stara i jak na warunki rzymskie, niezbyt duża. Wnętrze nie powoduje poczucia przytłoczenia, za to może oczarować nastrojem. Najbardziej efektowne jest malowidło ołtarzowe utrzymane w czystym bizantyjskim stylu, a więc wklęsła złocona apsyda, centralnie umieszczony krucyfiks, obok postacie boskie, gołębie i uformowane w efektowne spirale pędy roślinne, u dołu na ciemnozielonym tle rząd owieczek i stojący pośrodku baranek w aureoli.
(kliknij w poniższą ikonkę, żeby otworzyć obraz)
Bizantyjskie cudowności nie powinny nas jednak zmylić, na niższym poziomie budowli można znaleźć ślady o wiele wcześniejsze. Za czasów Cesarstwa Rzymskiego, na fundamentach prywatnego domu powstała pierwsza świątynia, w której czczono boga Mitrę. Po urzędowym zakazie jego kultu w IV wieku obiekt został przejęty przez chrześcijan, rozbudowany i podwyższony. Od tej pory przechodził kolejne przeobrażenia, wspomniany ołtarz apsydowy powstał w XII wieku. Robienie zdjęć we wnętrzu jest niedozwolone, zdołałem jedynie utrwalić jak wygląda wejście do bazyliki. Prawda, że łatwo przeoczyć?
Nie muszę zaznaczać, że niniejszy blog nie aspiruje do miana przewodnika turystycznego. Od przewodników są specjaliści, a mnie po obejrzeniu skrawka Wiecznego Miasta zwyczajnie przyszła ochota, by o nim opowiedzieć. Rzym był i będzie opisywany, bo na historycznej mapie Europy i świata jest rozgrzanym do czerwoności punktem i nie sposób zachować wobec niego obojętności. Dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś użytecznego, z czystym sumieniem odsyłam do książki, z której sam korzystałem. Tytuł znakomicie wydanego, bogatego w mapki, opisy i fotografie przewodnika-spacerownika brzmi „Rzym i jego czarna arystokracja”. Autor Wojciech Ponikiewski, który jest (był?) dyplomatą, spędził w Rzymie kilka lat, miał więc czas i sposobność na gromadzenie wiedzy i wygrzebywanie ciekawostek. Do jego książki będę wracał. Bo to nie koniec rzymskiej majówki.
Tagi: Forum Romanum, Michał Anioł, Mojżesz, Rzym
12 marca 2018 o 10:42 |
Rogaty Mojżesz i niepozorność mieszczącego go kościoła to też moje zdziwienie po wizycie w Rzymie.
A dlaczego Juliusz II nakazał budowę swojego grobowca akurat w takim miejscu? Dlaczego nie wybrał na jednej z wielkich bazylik, albo skromniej np. kaplicy sykstyńskiej? Widać pełen pokory był to papież 🙂
12 marca 2018 o 11:52 |
Przypisywanie pokory Juliuszowi II (oraz jego poprzednikom i następcom) przyjmuję jako słodki żart. Fakt umieszczenia nagrobka w kosciele s. Paolo de Vincoli jest równiez dla mnie tajemniczy. Moze kiedyś „dojdę do prawdy”. Po 96 wizycie w Rzymie będe już to wiedział. 🙂
12 marca 2018 o 20:59
Oj to będę bardzo długo czekał…
w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko jechać do Rzymu i wszystko zweryfikować w tamtejszych „ustach prawdy” 🙂
Co do pokory Juliusza II to oczywiście żartowałem, aczkolwiek wdzięczny mu jestem za tego Mojżesza bardzo.
12 marca 2018 o 21:40
Czym są lub czym były usta prawdy możesz przeczytać w najnowszym poście. Surprise!
13 marca 2018 o 13:46 |
No – po takim czasie.
Cieszę się na wycieczki historyczne.
Pozdrawiam
13 marca 2018 o 14:51 |
No tak, miałem zapaść (wyłącznie blogową), ale pamięć o dawnych Czytelnikach mnie w końcu zmotywowała. Przyjemnej lektury.
8 kwietnia 2018 o 16:21 |
wszystkie teksty ciekawe a rozmowy z van Eyckiem szczególnie
pozdrawiam