Fajna platforma

WordPress, na którym prowadzę bloga to fajna platforma. Tuż przed Sylwestrem otrzymałem maila z rocznym raportem obejmującym ilość wpisów oraz liczbę odwiedzin i komentarzy pod tekstami. Nie mam fioła na punkcie statystyk, zatem na widok rzędu cyferek ani nie siegnąłem po szampana, za którym zresztą nie przepadam, ani też nie pogrążyłem się w depresji. Nie przyszło mi też do głowy wymyślanie spiskowych teorii o wrogach mojego blogopisarstwa albo politycznym układzie blokującym „należyte promowanie niezależnego głosu”. Przy całym szacunku dla Was, Drodzy Czytelnicy blog nie jest dla mnie ołtarzem, na którym składam wszystkie swoje ambicje. Poza tym jestem jako tako dorosły i odróżniam hobby od realnych celów życiowych.

Dane zawarte w raporcie nie zaskoczyły mnie wcale. Z braku czasu pisałem mniej niż w poprzednich latach, rozmyślnie omijałem (a przynajmniej omijać próbowałem) tematy polityczne, co w naturalny sposób przełożyło się na statystyki. Serdecznie je chrzanię, a w chrzanieniu pomaga mi świadomość, że jeśli zacznie mi zależeć na wysokim miejscu w rankingu liiil.pl albo poczuję się bardziej spełniony, gdy słupki dziennych statystyk poszybują powyżej tysiąca – w każdej chwili mogę machnąć trzy elaboraty o mizerii umysłowej wyznawców Rydzyka, cztery paszkwile na „prawicowych” publicystów oraz pięć notek o błazeństwach duetu Macierewicz-Kaczyński. Nie, ilości wejść na bloga nie są fetyszem, za którym miałbym ochotę się uganiać. Po czterech latach stukania w klawiaturę jako Laudate44 dość dokładnie wiem na czym mi zależy. Raport od WordPressa pozwolił mi wyciągnąć kilka dodatkowych wniosków, umocnił w przekonaniu o słuszności podjętych wyborów. Pozwólcie, że się tymi refleksjami z Wami podzielę. Wpisy blogowe najczęściej czytają inni blogerzy, może akurat ktoś ma podobne odczucia.

Przede wszystkim potwierdziło się coś, czego nie byłem pewien jeszcze dwa lata temu, gdy pisałem głównie o polityce i sprawach społecznych w Polsce. Sięgając po tematy z historii oraz sztuki podążyłem za tym, co interesowało mnie od lat. Blogowanie dało możliwość (czyt. narzuciło dyscyplinę) bardziej wnikliwego zapoznania się z przedmiotem wieloletnich zainteresowań. Było jednak ryzyko, że pozostanę sam ze swoją pasją. Kiepska perspektywa, bo kto lubi wznosić toasty do lustra? Każdy kolejny wpis o rodzinie Medicich, o papieżach okresu renesansu i o arcydziełach malarstwa był dla mnie po pierwsze sprawdzianem, czy o tak ambitnych sprawach potrafię pisać i nie popełniać gaf (okazało się że popełniam, ale nie tak wielkie, bym się zniechęcił); po drugie, potwierdzeniem, że teksty mimo swojej egzotycznej tematyki budzą zaciekawienie. Ku mojej wielkiej satysfakcji okazało się, że z osobami, z którymi poprzednio roztrząsaliśmy zawiłości polityczne i załamywaliśmy ręce nad ludem smoleńskim, że z tymi samymi komentatorami możemy wymieniać uwagi na temat urody miast włoskich, wartości malarstwa renesansowego lub symboliki zawartej w mitach greckich. To cenne doświadczenie przybliżyło mnie do odpowiedzi na pytanie, które od czasu do czasu powinien sobie zadać każdy bloger: po co piszę? Ja tę odpowiedź już poznałem, ale zwierzenia zostawię na koniec.

Raport WordPressa szczegółowo informuje o ilości odwiedzin i komentarzy w poszczególnych miesiącach roku, podał też pięć tytułów najbardziej poczytnych tekstów oraz pokazał z jakich krajów logowali się czytelnicy. O ile pierwsza rubryka może przydać się do łaskotania próżności blogera, druga jawi się jako przydatna wskazówka w wyborze nastęopnych tematów bądź stylu pisarskiego o tyle trzecia – ta dotycząca czytelnictwa w poszczególnych krajach – jest zupełnym odlotem. Przyznam, że mapka z konturami państw, które dla popularności bloga okazały się „statystycznie istotne” najmocniej podziałała mi na wyobraźnię. Nie o to chodzi, że czuję w sobie jakieś misjonarskie powołanie, w nosie to mam, szczerze mówiąc, ale jako emigrant ciut lepiej rozumiem potrzeby innych emigrantów, sam z przymrużeniem oka nazwałem się latarnikiem Skawińskim i dlatego, chociaż zdecydowana większość czytelników mieszka w Polsce, to każdy ślad pozostawiony na blogu przez rodaków z UK, Kanady, Francji, Italii i innych krajów cenię sobie szczególnie. Jednocześnie, gapiąc się na tę mapkę, kręcę w zdumieniu głową nad możliwościami Internetu.

Dzięki Internetowi i takim sprytnym programom jak WordPress łatwo można poczuć, że pojęcie „globalna wioska” nie jest abstrakcją. Wirtualne życie nie zastąpi życia prawdziwego ale i ono ma swoje wielkie plusy. Dzielą nas tysiące kilometrów – łączy język i mniej lub bardziej zbieżne zainteresowania/poglądy. Dlatego się komunikujemy, a to nie tak mało. Dla mnie, jak dla każdego kto w pisanie angażuje swój czas i wyobraźnię bardzo mobilizująca jest świadomość, że po przeczytaniu jednego tekstu ludzie wracają, by zapoznać się z nastepnym, a co więcej, na goraco wyrażaja swoje opinie. Tego komfortu – z całym szacunkiem dla dzielących nas różnic – nie mieli polscy pisarze romantyczni w Paryżu, nie miał go Gombrowicz w Argentynie, ani nawet taki gigant jak Miłosz, któremu na długo przed Noblem i polskimi przemianami ustrojowymi wyrwało się z piersi westchnienie „i nie było mi obojętne, że piszę dla nikogo”. Nie posądzajcie mnie o megalomanię: nie przywołałem wieszczów, żeby z ich twórczością porównywać jakość swojego blogowego skrobania. Przywołałem piszących emigrantów, ludzi niepewnych tego czy trafią w oczekiwania czytelników, czy nie utracili porozumienia z rodakami. Nam internet, o ile chcemy z niego korzystać, oszczędza podobnych dylematów. Oto w jakich fascynujących czasach żyjemy! Jakby to podsumował Gombrowicz? „Ja mu buch-bachem, a on mi ciach-ciachem!” Wysyłam w świat autorskie teksty a WordPress w imieniu tych czytelników, którzy nie zechcieli osobiście zabrać głosu informuje, że nie piszę w próżnię.

Kolejna ciekawostka jest taka, że najwięcej odsłon w roku 2012 miał tekst publikowany jesienią 2011. Być może powinno mnie to zmartwić, może powinienem uznać, że to znak spadku formy lub że przestałem trafiać w zainteresowania czytelników. Nic podobnego, ucieszyłem się, że tamten tekst okazał się nośny, uniwersalny, żeby nie powiedzieć ponadczasowy. Co to było i skąd to powodzenie? Był to mit o greckim herosie opowiedziany przy okazji omawiania słynnej florenckiej rzeźby. „Perseusz – śmiałek i inspirator”. Prawdopodobnie ta lekka, pół-żartobliwa wersja mitu przypadła do gustu młodzieży licealnej przygotowujacej się do sprawdzianu. Bowiem ciekawość losów Perseusza objawiła się na blogu nagle i to co najmniej rok po jego publikacji, po czym równie nagle po dwu dniach zgasła. Podobnie miała się rzecz z wpisem o papieżu Juliuszu II. Też po roku od publikacji nagły skok popularności i cisza.
Marzyliscie kiedyś o tym, żeby osobom których nigdy nie poznaliście udzielać wirtualnych korepetycji? Przyznam – i tu zaczyna się część ze zwierzeniami – miewałem różne marzenia w dzieciństwie, ale aż tak dziwnych to nie. A jednak spełniło się i przyniosło satysfakcję porównywalną z tą, jaką daja mi wasze pozytywne komentarze. Moje klepanie w klawiaturę okazało się użyteczne w sposób wymierny. Może nawet ktoś w liceum w Łomży lub Brodnicy dostał wysoką ocenę za Perseusza. Przecież to tak jakbym ja ją dostał! Dlatego fajnie jest być blogerem. Można pisać wypracowania, których nikt nie zadaje. Oraz gawędzić z tymi, których się lubi.

stół ogrodowy 483

Tagi: , , ,

Komentarzy 21 to “Fajna platforma”

  1. Piotr Opolski Says:

    „Można pisać wypracowania, których nikt nie zadaje, oraz gawędzić z tymi, których się lubi” i to jest chyba sedno. W każdym z nas siedzi to coś, to cos co czasami uwiera, odbija się czkawką, denerwuje i zostawia posmak niekończącego się zdarzenia. Mamy wspólna cechę, że jak mamy dość to uciekamy do cichego kącika poprzednie tematy mając tam gdzie ich miejsce. Ty uciekasz w „Perseusza” a ja do kuchni. Ty piszesz o sprawach znanych a ja odkrywam smaki kulinarne dawno odkryte i w tym czasie odbywa się intensywne wietrzenie zwojów mózgowych. Przy Twoim blogu odpoczywam, odchamiam się i co chwilkę…………….”no i kto by to pomyslal ?” – to tak jak oglądać np. „Pianistę” Polańskiego i zrobić sobie przerwę na Stana Laurela i Oliviera Hardy’ego – Dzięki.
    Pozdrawiam

    • laudate44 Says:

      Piotrze, jak napisałem powyżej – czerpię wielka satysfakcję z tego, że teksty ludziom „się przydają”. Jeżeli Ty przy nich odpoczywasz – znaczy że nadal mam dla kogo pisać. Pozdrawiam noworocznie.

      • Piotr Opolski Says:

        „odpoczywam” to chyba moje złe słowo. Boję się abym nie zrobił sie monotematyczny a tym samym starym nudziarze, któremu wszystko kojarzy się z czyms jednym……
        Również noworocznie pozdrawiam.

      • laudate44 Says:

        Nie Piotrze, słowo właściwe. Przyjąłem je jako rodzaj komplementu. Bo skoro ‚odpoczywasz’ to znaczy, że się nie wkurzasz na opisywane sytuacje, nie irytujesz na autora, że wodę leje albo coś. Nie każdy tekst musi podnosić adrenalinę albo informować o super ważnych wydarzeniach. Zatem, odpoczywanie podczas lektury jest dobre! W teatrze tez ludziom zdarza sie zdrzemnąć, nawet na Szekspirze! Więc nie widzę problemu, chyba, że całkiem opacznie zrozumiałem to ‚problematyczne słówko’ 🙂

  2. Malina_M Says:

    podobnie myślę jak Ty Laudate. Moją życiową pasją są zabytki a dokładnie ratowanie tychże. Mam fioła na puncie cegieł, kamieni i takich tam. Nigdy nie myślałam, że blogowiczów może ten temat zainteresować. Ja też z uwagą obserwowałam ilość czytelników, bo przecież nie sobie a muzom piszę. Ze zdziwieniem zauważyłam, że notka o mojej pracy była czytana, umieściłam więc następną, teraz często coś o zabytkach piszę, staram się w miarę nie zanudzać terminami fachowymi ale czasem coś przemycę – może zainteresuje. Przyszło mi do głowy, że mam mnóstwo zdjęć, których nigdzie nie ma , mam rysunki rzeczy, które dopiero powstaną więc publikuję co jakiś czas. Oczywiście polityczny fotomontaż ma większą „oglądalność” ale w moim blogu postanowiłam i to i to i jeszcze co innego.
    Pięknie prowadzisz swój blog i możesz być pewien – niejeden taki Prometeusz komuś w pamięci zostanie – a to przecież najlepsza promocja … tylko trochę szkoda, że nie dowiesz się tego ale cóż, na to rady nie ma …

    • laudate44 Says:

      Malinko, zaglądam na Twój blog oczywiście ze wzgledu na architekturę. Wiem, że jak mnie coś zaciekawi, zawsze mogę wrócic do dawnych tekstów/rysunków i przypomnieć sobie…
      Dobrze, że takie miejsca w sieci są. Ukłony

  3. Kanadol Says:

    Laudate,
    Zawsze z przyjemnością i wielkim zainteresowaniem czytam Twojego bloga. Jest to często relaks po przejżeniu bieżącej sytuacji w Polsce. Dla mnie osobiście Twoje wpisy są interesujące również z tego powodu, że często piszesz o rzeczach nie będących dotychczas w kręgu moich zainteresowań jak chociażby czsy renesansu. Komentuje rzadko nie potrafię ująć tematu tak zgrabnie i elegancko jak Ty. Pisz więc jak najczęściej, wiesz już zresztą ze statystyk, że masz rzeszę wiernych czzytelnikow. Pozdrawiam w nowym roku,
    Kanadol

  4. Zbyniek Says:

    Laudate rób swoje robisz to świetnie za pomocą Twych artykułów zwiedziłem cząstkę Włoch mimo że nie będzie mi dane obejrzeć tego już w swoim życiu.
    Swym drewnianym uchem wysłuchałem kilku utworów muzyki poważnej.
    Jesteś skarbnicą wiedzy jeśli przesadzam to przepraszam polityka to dorażna ku**a z nią się zawsze z braku laku możesz zmierzyć.
    Ale jest przewidywalna natomiast to o czym piszesz jest na czasie i na wieki

    • laudate44 Says:

      Zbyńku! Znamy się nie od dziś i wiem, także z naszych bezpośrednich rozmów, że najbardziej kreci Cię polityka. Tym bardziej czuje się podbudowany faktem, że czytasz notki podróżne koncentrujace sie na sztuce i architekturze oraz, że słuchasz muzyki, którą czasem polecam. Super! Jeśli podczas kolejnego spotkania zaczniesz mnie wypytywać o szczegóły z życia Tintoretto lub zanucisz melodię z drugiej części 7 symfonii Beetowena, uznam, że świat stanął na głowie. Albo wręcz przeciwnie, że z głowy stanął na nogi, tak czy owak, szykuje sobie apetyt na głogowskie wspólne piwko. 🙂

  5. wiedźma Says:

    Dobry wieczór ! Właściwie to zainteresowała mnie statystyka odwiedzin i komentarzy Twojego bloga, bo miło jest mieć poczucie, że gdzieś po świecie są jakieś bratnie dusze 🙂 i że wcale nie jest ich mało.
    Dla mnie, Twoje pisanie,oprócz pięknego, wyrazistego stylu, wiedzy pięknie podanej, ma dodatkowo walor inspirujący….żeby się dowiedzieć, żeby zajrzeć , przypomnieć sobie Lepiej nie pisz na tematy polityczne, chyba, że jakimś cudem coś znormalnieje i spory polityków będą dotyczyły problemów, a nie właściwości poszczególnych person.
    Cieszę sie, że tu jesteś !

    • laudate44 Says:

      Hm… jednak raport WordPressa okazał się ciekawy. Przyznam, że wahałem sie przed napisaniem postu, bo choć jakies pokłady próżności we mnie tkwią – nie chciałem wyjść na tę pliszkę, co tylko swój ogonek chwali. Mam nadzieję, że rozważania o „blogowaniu bez napinania się w kierunku statystyk” dadzą paru osobom do myślenia – niekoniecznie licealistom z Łomży. 🙂
      Kolejne tematy leżą grzecznie w poczekalni, pozdrawiam.

  6. starszy58 Says:

    No, ja tam lubię statystyki i w ogóle cyferki. Zaraz nawrzucam tym ciućmokom z Bloxa, że mi takich fajnych zabawek, jak na Wordzie nie przysłali:)

  7. revelstein Says:

    Sukcesów! Trzymam kciuki:)

  8. Tetryk56 Says:

    Witaj, Laudate!
    Tworzysz piękną niszę w sieci – a dawno już się przekonałem, że tylko nisze warto zwiedzać i kontemplować. Dziękuję – za to, co robisz 🙂

    • laudate44 Says:

      Kiedy byłem dzieckiem widziałem pająka, który stworzył piękną sieć w niszy. Zachwyciło mnie to i postanowiłem, że gdy dorosnę będę robił to samo. Wyszło odwrotnie. Nobody is perfect! 🙂

  9. nuezo Says:

    Drogi Laudate44.
    Jak dla mnie zmiana tematyki z polityki (którą się nie interesuję) w stronę włoskiego renesansu i sztuki w ogólności jest zmianą w dobrym (-> ciekawszym) kierunku. Tak trzymać!
    W nowym roku życzę wielu odkryć turystycznych i nie tylko oraz – oczywiście – lekkiego pióra przy pisaniu relacji z tychże odkryć na blogu.

    • laudate44 Says:

      Nie omieszkam skorzystać z dobrych rad. Rok bez podróży to rok stracony 🙂 Tobie życzę równie udanego blogowania i odkrywania nowych lądów!

  10. Logos Amicus Says:

    Zgadzam się z Tobą – WordPress to fajna platforma 🙂

    Również i do mnie dotarł ten doroczny raport z faktami dotyczącymi aktywności na moim blogu, który oczywiście z zainteresowaniem przejrzałem.
    Nie powiem, że statystyki odwiedzin są mi zupełnie obojętne, ale najważniejsi dla mnie są jednak tzw. wierni, a przy tym uważni czytelnicy – zwłaszcza ci, którzy chcą się podzielić ze mną (jak również z innymi) swoimi uwagami. A tych może być kilku (wcale mi nie zależy na jakichś tłumach), bo wtedy – tak jak sam piszesz – jest jakoś raźniej i człowiek nie ma wrażenia, że pisze w pustkę.
    Lecz mój prawdziwy powód pisania jest podobny do Twojego: chodzi o pewną koncentrację i uporządkowanie (także utrwalenie) sobie pewnych tematów, które mnie interesują, czy nawet fascynują – a także podzielenie się nimi z tymi, których to zainteresuje – i dla których będzie to miało pewną wartość.

    Życzę udanego roku – nie tylko na wordpressowej platformie.

Dodaj komentarz